Marco dalej czekał przed salą w której był przesłuchiwany Krystian. Policjanci informowali go na bieżąco o tym co tam się dzieje.
-Mamy pewne podejrzenia do tego że oskarżony kłamie więc oprócz psychologa poddaliśmy go badaniom tak zwanym potocznie wykrywaczem kłamstw.
-Wiedziałem że to on, po prostu nie ma innej opcji. -odparł Reus.
-Rozumiem pana, ale dopiero teraz zbieramy dowody na to że podejrzany dopuścił się przestępstwa. Tak to niestety wygląda od strony prawnej. -wyjaśnił funkcjonariusz.
*Jakiś czas później, w Dortmundzie*
Od czasu zniknięcia Anity i wyjazdu Marco do Polski na poszukiwania, Kasia i Mario mają więcej czasu dla siebie. Tego dnia Mario wracał z treningu i jak się umówił ze swoją dziewczyną, odebrał ją z pracy.
-Masz jakieś plany na dzisiaj? -spytał gdy wsiadała do auta.
-To zależy czy ty masz. -rzekła uśmiechając się zalotnie.
-No to ja proponuję kręgle, co ty na to?
-Super, ale najpierw muszę się przebrać, bo przecież w tym nie pójdę. -oznajmiła wskazując na swoje ubranie do pracy.
-Dla mnie we wszystkim jesteś piękna. -stwierdził.
-Nie przesadzaj. -machnęła ręką.
-Ależ ja nie przesadzam tylko mówię prawdę. Nie waż mi się zaprzeczać.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale. -przerwał jej odpalając silnik pojazdu.
*Tymczasem w Warszawie*
Przesłuchanie zostało zakończone i jest wystarczająco dużo dowodów by postawić Krystianowi zarzuty. W tej sytuacji był skłonny ujawnić gdzie jest Anita ale miał warunek.
-(...) Ale jest jeden warunek.
-Dobra, co to jest? -spytał zrezygnowany Marco.
-Skrócenie kary więziennej.
-Możemy się nad tym zastanowić, ale jeszcze dodam że będzie musiał się pan przystosować do zakazu zbliżania się do poszkodowanej na dystans 400 m. -poinformował go policjant.
-Zgadzam się na to. Robiłem to wszystko bez sensu...
-Jest już za późno na takie wyznania. -odparł oschle Niemiec.
Już bez większego dialogu Marco i Krystian w towarzystwie dwóch policjantów, którzy mieli jednak jechać oddzielnym radiowozem, wyszli z budynku.
*Jakieś 40 minut później*
Marco Reus w Polsce nie bywa zbyt często a w dodatku GPS przyczynił się do tego że nieco zjechał z trasy, na co Krystian zareagował utratą cierpliwości:
-No gdzie ty jedziesz kurwa!
-A gdzie mam niby jechać?!
-Na pewno nie tu, przecież tu są pola.
-No to mów gdzie mam skręcić a nie owijasz w bawełnę. -powiedział Marco nieco spokojniej.
-Najpierw radzę ci wrócić do głównej trasy.
Po upływie dwóch minut Marco już wykierował auto na drogę główną.
-Teraz jedziesz prosto, ale niedługo będzie zakręt za którym skręcisz w prawo.
-A żeby tu był tylko jeden zakręt, na autostradach w Niemczech prawie nie ma zakrętów. -stwierdził pomocnik Borussii Dortmund.
-Ale tu jest Polska, a autostrad jak widać nie ma zbyt wiele.
-No to jak będzie 'ten' zakręt to mi daj znać bo znowu zabłądzimy.
Ostatnie 15 minut trasy upłynęło bez kolejnych nieporozumień pomiędzy mężczyznami i dojechali na miejsce. Działka na której stał dom, była oddalona od głównej drogi o około 1 km, a na niej sporo niewykorzystanego miejsca. Marco zaparkował samochód i z Krystianem ruszyli w stronę drzwi domu.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Uff... nareszcie uporałam się z większością zadań ze szkoły i znalazłam czas na to by tu dodać posta, który mam nadzieję że jest w miarę (no bo wiadomo, zawsze jest coś do poprawienia). Przepraszam że taki krótki ten rozdział ale resztę zostawiłam na następny :D Jeszcze trochę wam poprzeciągam i pozostawię was w niepewności ale wkrótce sprawa ze zniknięciem głównej bohaterki się wyjaśni :P Czytam = komentuję. Pozdrawiam :*
niedziela, 27 października 2013
sobota, 12 października 2013
Rozdział 17
*Następnego dnia*
Wieczorem, spakowany Marco zamówił taksówkę na lotnisko. Na miejscu był ponad godzinę przed odlotem więc zdążył wypić jakąś kawę, rozdać kilka autografów i 'pozował' do zdjęć z kibicami. Jednakże nie czuł z tego satysfakcji bo w jego życiu brakowało pewnego elementu który je wypełniał i sprawiał że jest do końca spełnionym i wartościowym człowiekiem. Pomimo tego, teraz próbował to zmienić i odnaleźć osobę która jest tak bardzo dla niego ważna.
Lot przebiegł bez problemów i samolot wylądował na lotnisku w Warszawie. Po wyjściu z budynku wykręcił telefon do Ani.
-Halo? -odezwał się znajomy damski głos zza słuchawki.
-No hej Ania, już wylądowałem i zastanawiam się czy może znasz adres pod którym mieszka mama Anity?
-Marco? Cześć! Jasne że znam, ale łatwiej będzie jak ci prześlę go sms'em bo jak zacznę dyktować to możesz coś pomylić. W końcu Polski to trudny język. -zaśmiała się.
-Spoko, i lepiej nie ryzykować, bo z moimi zdolnościami lingwistycznymi jest różnie.
-To potrwa tylko chwilę, dobra już kończę bo chcesz jak najszybciej tam jechać. Pa!
-Narazie.
Minutę po zakończeniu rozmowy do Reus'a doszła wiadomość. Niezwłocznie postanowił zwrócić się do biura informacji na lotnisku. Spotkał tam mężczyznę, który na jego szczęście biegle mówił po niemiecku.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
-Czy wie pan może gdzie można wypożyczyć auto?
-Mogę to załatwić na miejscu a samochód byłby dostarczony przed lotnisko w ciągu pół godziny.
-Naprawdę? To ja poczekam tam...
-Ale pan tu jeszcze chwilę zostanie bo trzeba uzgodnić kilka szczegółów.
-Dobrze.
Marco został na miejscu a mężczyzna zadzwonił do wypożyczalni aut. Rozmawiał przez moment i znów zwrócił się do swojego klienta.
-Za jaką cenę chce pan wypożyczyć?
-Cena nie gra roli.
-(...)A jakiej marki auto pan woli?
-Niech będzie Audi. -odparł Niemiec.
Polak zakończył rozmowę przez telefon.
-Będzie Audi A5 i zostanie dostarczone za niecałe 20 minut.
-Dziękuję bardzo, a ile jestem winien?
-To już panu powie mój kolega.
-Dobrze. Do widzenia! -pożegnał się i wyszedł przed lotnisko gdzie niedługo miał być ten samochód.
*Półtorej godziny później*
GPS Marco nie wyprowadził go w pole, a wręcz przeciwnie, dojechał na miejsce bez problemu. Wysiadł z pojazdu i zapukał do drzwi, które otworzyła mu kobieta w średnim wieku o blond włosach.
Zauważyła że jednak ten młody blondyn to obcokrajowiec więc zaczęła rozmowę po angielsku:
-Witam.
-Dzień dobry, tylko się upewnię czy dobrze trafiłem, jest pani matką Anity Brzozowskiej?
-Tak, coś się stało?
-Ja jestem jej chłopakiem i przyjechałem jej szukać...
-Zapewne to ty jesteś Marco... Ale nie odwiedzała mnie ostatnio.
-Domyślam się. Chodzi o to że ktoś ją porwał.
-... -nie zdołała z siebie nic wydusić bo była zaskoczona tym o czym poinformował ją jej rozmówca. Moment później przypomniała sobie że Marco już długo stoi przed drzwiami i zaprosiła go do środka. -Proszę, niech pan wejdzie.
*10 minut później*
Po żywej dyskusji oboje doszli do wniosku kto jest sprawcą porwania.
-A wie pani gdzie on mieszka?
-Napiszę panu na kartce, będzie łatwiej.
-Faktycznie, mogę zapomnieć gdzie jadę. -zaśmiał się, a ona odwzajemniła uśmiech.
Wręczyła mu kartkę papieru na którym widniał adres.
*15 minut później*
Reus dotarł do celu i nie wahając się zadzwonił dzwonkiem u drzwi.
-Dzień dobry, a pan do kogo? -spytała po polsku. On ledwo co zrozumiał.
-Ja do Krystiana. -odparł łamaną polszczyzną.
-Dobrze, już go wołam. -i jak rzekła, tak zrobiła.
Po upływie około minuty zjawił się, a Marco tylko czekał by mu wygarnąć.
-Gdzie ona jest? -spytał go z niecierpliwością w głosie, tym razem już po niemiecku.
-O patrzcie go, taki niby sławny i bogaty, ale chamski, nawet się przywitać nie umie. -odrzekł ironicznie.
-Ja nie przyjechałem tu by się z tobą witać. I nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-A ja nie wiem o kogo ci chodzi... -próbował się wykręcać.
-Nie sądzę że muszę ci mówić o kogo chodzi. -Marco już powoli tracił cierpliwość.
-Może wiem, a może nie wiem. I tak nie musisz tego wiedzieć bo ona nie jest dla ciebie.
-To chyba ty nie zauważyłeś że wybrała mnie a nie ciebie, zrozum to wreszcie.
-Widocznie nie umiała dokonać właściwego wyboru.
-Co tu się dzieje? -weszła matka Krystiana zdziwiona kłótnią.
-Pani syn porwał moją dziewczynę!
-Co ty sobie uroiłeś!? Nie porwałem Anity i ona nie jest twoja!
-Krystian jak mogłeś? -starsza kobieta była zszokowana.
-A co ja zrobiłem?
-Nie udawaj. Ja nie przyjechałem tych ponad 1000 km żeby coś komuś wciskać, jestem pewien że to twoja sprawka.
-Jedź z tym panem natychmiast i to napraw, bo w więzieniu będziesz siedział za coś takiego.
Już bez zbędnych stwierdzeń oboje wyszli do samochodu i pojechali z powrotem do Warszawy. Marco wyszukał w nawigacji najbliższy posterunek policji i tam się skierował.
*Pół godziny później*
Marco lekko błądził po mieście ale dojechał pod wskazane miejsce.
-No, koniec przejażdżki, idziesz ze mną. -zarządził kierowca.
-Myślisz że jak mnie wydasz policji do ją znajdziesz?
-Nie mam na to czasu żeby się z tobą przegadywać. -nie zastanawiając się dłużej pociągnął Krystiana za ramię i weszli do komisariatu.
-Dzień dobry, ja chciałbym zgłosić zaginięcie a przyprowadziłem tu jego bo to on jest głównym sprawcą.
-Ja jestem niewinny!
-Możemy go wziąć na przesłuchanie z obecnością psychologa który będzie w stanie odczytać czy podejrzany mówi prawdę, ale to zależy od tego, kiedy ta osoba zaginęła. -poinformował funkcjonariusz.
-3 dni temu.
-No to my się tym zajmiemy, a pan niech tu poczeka. -zwrócił się do Marco, prowadząc Krystiana na przesłuchanie.
---------------------------------------------------------------------------------------
No nareszcie jest! Pisałam ten rozdział kilka dni bo wena była różna i obowiązki i sprawy też wzywały... Mam nadzieję że nikt jeszcze nie zapomniał o tym blogu ;) Wasze komentarze mnie bardzo motywują i wywołują mimowolny uśmiech na twarzy więc: Podoba się = komentarz, nie podoba się = komentarz. Pozdrawiam ;*
Wieczorem, spakowany Marco zamówił taksówkę na lotnisko. Na miejscu był ponad godzinę przed odlotem więc zdążył wypić jakąś kawę, rozdać kilka autografów i 'pozował' do zdjęć z kibicami. Jednakże nie czuł z tego satysfakcji bo w jego życiu brakowało pewnego elementu który je wypełniał i sprawiał że jest do końca spełnionym i wartościowym człowiekiem. Pomimo tego, teraz próbował to zmienić i odnaleźć osobę która jest tak bardzo dla niego ważna.
Lot przebiegł bez problemów i samolot wylądował na lotnisku w Warszawie. Po wyjściu z budynku wykręcił telefon do Ani.
-Halo? -odezwał się znajomy damski głos zza słuchawki.
-No hej Ania, już wylądowałem i zastanawiam się czy może znasz adres pod którym mieszka mama Anity?
-Marco? Cześć! Jasne że znam, ale łatwiej będzie jak ci prześlę go sms'em bo jak zacznę dyktować to możesz coś pomylić. W końcu Polski to trudny język. -zaśmiała się.
-Spoko, i lepiej nie ryzykować, bo z moimi zdolnościami lingwistycznymi jest różnie.
-To potrwa tylko chwilę, dobra już kończę bo chcesz jak najszybciej tam jechać. Pa!
-Narazie.
Minutę po zakończeniu rozmowy do Reus'a doszła wiadomość. Niezwłocznie postanowił zwrócić się do biura informacji na lotnisku. Spotkał tam mężczyznę, który na jego szczęście biegle mówił po niemiecku.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
-Czy wie pan może gdzie można wypożyczyć auto?
-Mogę to załatwić na miejscu a samochód byłby dostarczony przed lotnisko w ciągu pół godziny.
-Naprawdę? To ja poczekam tam...
-Ale pan tu jeszcze chwilę zostanie bo trzeba uzgodnić kilka szczegółów.
-Dobrze.
Marco został na miejscu a mężczyzna zadzwonił do wypożyczalni aut. Rozmawiał przez moment i znów zwrócił się do swojego klienta.
-Za jaką cenę chce pan wypożyczyć?
-Cena nie gra roli.
-(...)A jakiej marki auto pan woli?
-Niech będzie Audi. -odparł Niemiec.
Polak zakończył rozmowę przez telefon.
-Będzie Audi A5 i zostanie dostarczone za niecałe 20 minut.
-Dziękuję bardzo, a ile jestem winien?
-To już panu powie mój kolega.
-Dobrze. Do widzenia! -pożegnał się i wyszedł przed lotnisko gdzie niedługo miał być ten samochód.
*Półtorej godziny później*
GPS Marco nie wyprowadził go w pole, a wręcz przeciwnie, dojechał na miejsce bez problemu. Wysiadł z pojazdu i zapukał do drzwi, które otworzyła mu kobieta w średnim wieku o blond włosach.
Zauważyła że jednak ten młody blondyn to obcokrajowiec więc zaczęła rozmowę po angielsku:
-Witam.
-Dzień dobry, tylko się upewnię czy dobrze trafiłem, jest pani matką Anity Brzozowskiej?
-Tak, coś się stało?
-Ja jestem jej chłopakiem i przyjechałem jej szukać...
-Zapewne to ty jesteś Marco... Ale nie odwiedzała mnie ostatnio.
-Domyślam się. Chodzi o to że ktoś ją porwał.
-... -nie zdołała z siebie nic wydusić bo była zaskoczona tym o czym poinformował ją jej rozmówca. Moment później przypomniała sobie że Marco już długo stoi przed drzwiami i zaprosiła go do środka. -Proszę, niech pan wejdzie.
*10 minut później*
Po żywej dyskusji oboje doszli do wniosku kto jest sprawcą porwania.
-A wie pani gdzie on mieszka?
-Napiszę panu na kartce, będzie łatwiej.
-Faktycznie, mogę zapomnieć gdzie jadę. -zaśmiał się, a ona odwzajemniła uśmiech.
Wręczyła mu kartkę papieru na którym widniał adres.
*15 minut później*
Reus dotarł do celu i nie wahając się zadzwonił dzwonkiem u drzwi.
-Dzień dobry, a pan do kogo? -spytała po polsku. On ledwo co zrozumiał.
-Ja do Krystiana. -odparł łamaną polszczyzną.
-Dobrze, już go wołam. -i jak rzekła, tak zrobiła.
Po upływie około minuty zjawił się, a Marco tylko czekał by mu wygarnąć.
-Gdzie ona jest? -spytał go z niecierpliwością w głosie, tym razem już po niemiecku.
-O patrzcie go, taki niby sławny i bogaty, ale chamski, nawet się przywitać nie umie. -odrzekł ironicznie.
-Ja nie przyjechałem tu by się z tobą witać. I nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-A ja nie wiem o kogo ci chodzi... -próbował się wykręcać.
-Nie sądzę że muszę ci mówić o kogo chodzi. -Marco już powoli tracił cierpliwość.
-Może wiem, a może nie wiem. I tak nie musisz tego wiedzieć bo ona nie jest dla ciebie.
-To chyba ty nie zauważyłeś że wybrała mnie a nie ciebie, zrozum to wreszcie.
-Widocznie nie umiała dokonać właściwego wyboru.
-Co tu się dzieje? -weszła matka Krystiana zdziwiona kłótnią.
-Pani syn porwał moją dziewczynę!
-Co ty sobie uroiłeś!? Nie porwałem Anity i ona nie jest twoja!
-Krystian jak mogłeś? -starsza kobieta była zszokowana.
-A co ja zrobiłem?
-Nie udawaj. Ja nie przyjechałem tych ponad 1000 km żeby coś komuś wciskać, jestem pewien że to twoja sprawka.
-Jedź z tym panem natychmiast i to napraw, bo w więzieniu będziesz siedział za coś takiego.
Już bez zbędnych stwierdzeń oboje wyszli do samochodu i pojechali z powrotem do Warszawy. Marco wyszukał w nawigacji najbliższy posterunek policji i tam się skierował.
*Pół godziny później*
Marco lekko błądził po mieście ale dojechał pod wskazane miejsce.
-No, koniec przejażdżki, idziesz ze mną. -zarządził kierowca.
-Myślisz że jak mnie wydasz policji do ją znajdziesz?
-Nie mam na to czasu żeby się z tobą przegadywać. -nie zastanawiając się dłużej pociągnął Krystiana za ramię i weszli do komisariatu.
-Dzień dobry, ja chciałbym zgłosić zaginięcie a przyprowadziłem tu jego bo to on jest głównym sprawcą.
-Ja jestem niewinny!
-Możemy go wziąć na przesłuchanie z obecnością psychologa który będzie w stanie odczytać czy podejrzany mówi prawdę, ale to zależy od tego, kiedy ta osoba zaginęła. -poinformował funkcjonariusz.
-3 dni temu.
-No to my się tym zajmiemy, a pan niech tu poczeka. -zwrócił się do Marco, prowadząc Krystiana na przesłuchanie.
---------------------------------------------------------------------------------------
No nareszcie jest! Pisałam ten rozdział kilka dni bo wena była różna i obowiązki i sprawy też wzywały... Mam nadzieję że nikt jeszcze nie zapomniał o tym blogu ;) Wasze komentarze mnie bardzo motywują i wywołują mimowolny uśmiech na twarzy więc: Podoba się = komentarz, nie podoba się = komentarz. Pozdrawiam ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)