środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 21

Ania sprzątając swój dom, który wyglądał jak po przejściu trąby powietrznej nie miała nawet pojęcia co działo się poprzedniej nocy, lecz mogła się domyślać widząc w jakich pozycjach i miejscach śpią wczorajsi imprezowicze.

*Poprzedniego wieczoru*

Lekko podchmielony Lewandowski opowiadał o tym jak to każdego ranka jego ukochana żona dba o jego dietę.
-Wy wiecie co ja wam powiem, zawsze jak wstaję rano to ogarniam się, schodzę na dół, patrzę, a tu śniadanie, dobre nie? -pochwalił się.
-Mam dla ciebie hit miesiąca przerobiony przeze mnie wprost na tą okazję. -zapowiedział Łukasz i zaczął śpiewać jeśli to można tak nazwać. -Ja, uwielbiam ją, ona tu jest,i robi mi śniadanieeeeee...
-Już kończ pan i wstydu oszczędź, uszy mnie bolą. -przerwał mu Kuba.
-Co to było? -dociekał Reus.
-Oj nie chcesz wiedzieć, ten to na pewno nie ma talentów muzycznych. -odpowiedział kapitan reprezentacji Polski.
-A ty skąd wiesz, w dzieciństwie grałem czasem na cymbałkach! -oburzył się Łukasz, który wyraźnie był już pod wpływem.
-Buahahahahahaha na cymbałkach, sądzę że oczywiście masz ukryte talenty. -zaśmiał się Mario.
-Nikt tu się nie zna na sztuce, do pięt mi nie dorastacie. -stwierdził z pełnym przekonaniem prawy obrońca.
-Gdzie jest nasz kumpel Mats? -zapytał Kuba.
Nie zorientowali się wcześniej a Mats już stał z butelką procentów w ręku, otworzył okno i krzyknął: -Kocham was ludzie!!!
-Halo! My tu jesteśmy,jakbyś nie wiedział więc nie musisz się przez okno drzeć! -zawołał do niego Piszczek.
Ten odwrócił się i zmierzył w ich stronę chwiejnym krokiem. -Wybacz mój drogi ale nie jestem zbyt spostrzegawczy w tym momencie. -tłumaczył się.
-Wybaczamy ci wszystkie twe grzechy... -odpowiedział Robert.
-O nie, najpierw pozwólcie ale mi będziesz musiał się spowiadać. Regułkę spowiedzi znasz, grzeszniku? -spytał Goetze.
-A od kiedy ty jesteś księdzem upoważnionym do spowiadania?
-Od teraz. Więc nie zadawaj więcej pytań.
Reszta towarzystwa przyglądała się zajściu które miało miejsce tuż przed ich oczami.
-Dajmy im wieczny odpoczynek... -zaczął Łukasz.
-Chyba nie w tym sensie że chcesz by umarli? -nie dowierzał temu co przed chwilą powiedział jego przedmówca, Kuba.
-A coś źle powiedziałem? -nie zrozumiał o co chodzi koledze.
-Nie ważne, może lepiej idź już spać. -zasugerował Marco.
-Ty mi nie rozkazuj. -rzucił na odchodne Łukasz, udając się do jadalni by chwilę później usnąć pod stołem.
-Co go ugryzło?
-Nie wiem, coś ostatnio mniej się do mnie odzywa, nie to co kiedyś... -powiedział klubowy nr.11.
-Nie ma się co przejmować stary, pewnie dlatego taki jest bo jest pijany i tyle. -posumował Lewy.
-Codziennie to nie jest pijany, co?
-A on tak codziennie nie gada? -zdziwił się Kuba.
-Dobrych kilka miesięcy, ale nieważne. -zakończył temat Marco.
-Już jesteśmy! Tęskniliście? -krzyknął na ponowne przywitanie Mario.
-Ani trochę. -bez zastanowienia odparł Reus.
-Jemu co się stało? -zapytał Mats.
-Może to przez brak obecności Ducha Świętego przy nim? -dywagował Goetze.
-Nie. Pójdę już spać. Do jutra. -oznajmił Marco i wyszedł z salonu.
-Jeśli tych dwóch już tu nie ma to wiedzcie że coś się dzieje... -kontynuował filozofowanie, mówiąc o Łukaszu i Marco.

*2 godziny później*

Chłopcy już byli na treningu od 15 minut, a Lewy i Reus już coś knuli.
-Ty, a może zrobimy komuś przypał?
-No niby fajnie, ale na kogo tym razem wypadnie?
-Może na Svena, masz jakieś pomysły?
-Hmmm... Mam. -oznajmił krótko i szepnął na ucho Robertowi Marco.

*50 minut później*

Trening na dziś pod okiem Kloppa zakończył się, a zawodnicy udali się wprost do szatni. Sven, jak kilku innych poszedł pod prysznic biorąc ze sobą ręcznik. I z tego oto momentu skorzystał Reus który przykleił klapki Svena do podłogi. Na tym nie koniec. Gdy odziany w ręcznik Bender wyszedł z pod prysznica, do szatni wbiegł Lewy z maską... Darth Vadera na twarzy robiąc przy tym odgłos oddychania niczym popularna postać z Gwiezdnych Wojen, strasząc kolegę. Sven wybiegł jak strzała z szatni przed siebie, tunelem w stronę murawy, a za nim Robert w masce wydając z siebie odgłos. Wszyscy ciekawi byli zakończenia tego zajścia i wybiegli za nimi śmiejąc się przy tym niemiłosiernie. Oczywiście, na miejscu był jeszcze trener który ochrzaniał tych dwóch ale po chwili uległ i przyłączył się do reszty śmiejących się.

*Jakiś czas później*

Marco był już w domu i popijał sok pomarańczowy aż rozległ się dzwonek telefonu który w mig odebrał.
-Marco Reus, słucham.
-Hej, co tak oficjalnie? -zaśmiała się Anita.
-A, to ty kochanie, sorry, nie patrzyłem na ekran. -odparł z uśmiechem.
-Chciałam ci powiedzieć że... że przemyślałam twoją propozycję i jeśli chcesz to mogę się do ciebie przeprowadzić. -oznajmiła.
-Naprawdę? Myślałem że nieprędko się zgodzisz. Skoro tak,to mogę pomóc ci się spakować?
-Nie trzeba, dam sobie radę.
-No to ci pomogę...

*Wieczorem*

Piłkarz już wracał do domu, lecz już ze swoją dziewczyną i kilkoma jej walizkami. Zaparkował, ona wyszła i zaczęła taszczyć jedną z nich na co Marco zareagował stanowczym "Ja to wezmę" i po jakimś czasie udało mu się wnieść wszystko na górę.
-To ja pójdę się rozpakować, tylko powiedz mi gdzie mogę.
-Przepchnę trochę te rzeczy wzdłuż drążka w szafie i dam ci pół, starczy?
-No pewnie.
On usiadł na skraju łóżka i zastanawiał się czy nie powinien o coś jeszcze się spytać Anity. Jednak po chwili postanowił to zrobić.
-Skoro, jesteśmy razem już jakiś czas, mieszkamy razem to może... -wahał się chwilę.
-Co tobie znowu za rzeczy chodzą po głowie? -spytała odwracając się w jego stronę.
-...to może chciałabyś poznać moich rodziców?
-Yyyy, jest na to za wcześnie, a póki co to dopiero powoli wprowadzam się tu bo nawet nie zdążyłam się rozpakować więc... -odpowiedziała, mając mętlik w głowie, i usiadła obok niego.
-Za wcześnie? Ale bardzo mi na tobie zależy i chciałbym byś poznała moich najbliższych. -argumentował, ujmując jej dłoń i spoglądając w jej oczy.
-No dobrze, ale co jeśli mnie nie polubią? -zastanawiała się.
-Nie polubią? Ciebie nie da się nie lubić. -stwierdził z pełnym przekonaniem i przysunął swą twarz bliżej by złączyć ich usta w czułych pocałunkach, które po chwili zamieniły się na bardziej namiętne, pełne pożądania. Jak miała nie wierzyć ukochanemu który miał iskierki oczach, a jednocześnie spojrzenie które wyrażało tak wielkie uczucia, zatem oddali się chwili zapomnienia.


-------------------------------------------------------------------------------------

Witam, cieszę się że znajdujecie czas by to czytać, i cieszę się że naszła mnie wena na pisanie :D
W związku w powyższym: jak myślicie, co Łukasz ma na myśli ograniczając kontakty z Marco? Czy Anita ostatecznie pojedzie z Marco odwiedzić jego rodzinę? W sumie to ta końcówka mi nie wyszła ale cóż, pisarką zawodową nie jestem i po prostu nie wiem jak to napisać.
Czytam = komentuję. Każdy komentarz się liczy i każdy może komentować :)
Pozdrawiam, i do następnego ;**

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 20

*Miesiąc później*

Anita i Kasia za niecały miesiąc miały ogólnie zwaną "sesję" więc musiały wziąć sprawy w swoje ręce i przygotować się dobrze na nadchodzące egzaminy. Chłopaki z Borussii też trenowali pilniej niż zwykle gdyż ich celem było zdobycie kompletu punktów w dwóch nadchodzących meczach na zakończenie rundy jesiennej, aż trener Klopp przecierał swe oczy ze zdumienia.
Dziewczyny w składzie: Ania, Agata, Kasia, Anita i Cathy wybrały się na zakupy bo święta zbliżały się wielkimi krokami a czasu i towaru w sklepach coraz mniej.

*Tymczasem w domu Ani i Roberta*

Piłkarze BVB zwyczajnie urządzili sobie 2487599 maraton gry w FIFĘ i oczywiście przy tym sprzeczając się kto będzie grał którą drużyną.
-Z racji tego że ja tu jestem gospodarzem to ja sobie wybieram Real.
-Ty? Realem? Ja lepiej nimi zagram, jeszcze będziesz podziwiał moje rzuty wolne strzelane przez Cristiano. - przechwalał się Marco.
-Buahahaha dobre sobie! Czemu się spieracie kto ma grać Realem jeśli można najlepszą drużyną świata, Barcą? - wtrącił Łukasz.
-To se nimi graj i patrz jak Neymar nurkuje... - zauważył Mario.
-Jaki ty mądrala... A w ramach rekompensaty, jako że jesteś najmłodszy to grzecznie spytasz się Lewego gdzie trzyma alkohol. - zasugerował Mats.
-Jak zwykle najmłodszego się czepiają... A w sumie to po co nam alkohol, nie da się za bardzo grać pod wpływem.
-Jako że muszę wam coś obwieścić.
-Ale poważnie zacząłeś... no to słuchamy zatem. -powiedział Łukasz.
-Zamierzam się oświadczyć Cathy. -wyznał środkowy obrońca drużyny.
-A to po to ci był alkohol potrzebny. Lewy, gdzie masz... -Mario nie dokończył pytania.
-W kuchni,w szafce obok lodówki na dole. Przynieś wszystko.
Mario powędrował do wskazanego miejsca i otworzył drzwiczki.
-No, trochę tu tego masz. -oznajmił.
-Nie szkodzi, bierz wszystko co jest. -zarządził gospodarz.
-Wpadniemy to oblać, a teraz też posmakujemy trochę trunków. Kto to kupował? -spytał Kuba widząc co Mario przynosi do salonu.
-Ania, bo jakbym ja poszedł to już by się rozpisywali jaki to ja pijak jestem. -odpowiedział Robert.
-Pijak i złodziej. -wtrącił Marco.
-Ma dziewczyna gust. -przyznał Kuba.

*Następnego dnia rano*

Ania wraca do domu i zastaje nie jednego, a 6 facetów którzy spali w dziwnych miejscach i bałagan do sprzątnięcia. Jako że jest wyrozumiała to tylko uśmiechnęła się do siebie i  wzięła się do robienia porządku.


----------------------------------------------------------------------------

Ile miesięcy mnie tu nie było... aż sama się sobie dziwię ale na szczęście jestem i coś tam napisałam a w związku z tym jeśli to przeczytacie to skomentujcie i napiszcie co o tym myślicie. Dzięki :)

wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 19

Marco jak najszybciej chciał zabrać swoją ukochaną z tamtego miejsca, ale Krystian wszedł przed niego by pierwszy zapukać do drzwi.
-Nie pchaj się tak! -zwrócił mu uwagę Reus.
-Ty nie znasz hasła, a żeby tam wejść to trzeba je podać do domofonu.
-A niby czemu mam ci ufać i wiedzieć że znowu nie zrobisz jakiegoś przekrętu?
-Po pierwsze, i tak będę musiał siedzieć w pudle, a po drugie, i tak nie wiem jaki jest sens trzymania ją tu dłużej...
-To dlaczego w ogóle przyszedł ci do głowy taki pomysł?!
-Ja... ja po prostu chciałem by była dalej od ciebie... -wyznał.
-Nie rozumiem jak można komuś coś takiego zrobić tylko dlatego że ktoś nie chce być z tobą ale z kimś innym, aż mi się to w głowie nie mieści. A wracając do tematu, to podaj tam te hasło.
Krystian o dziwo posłuchał Marco, zadzwonił na domofon i usłyszał głos jednego z kolegów, który chciał usłyszeć 'kod wstępu' na posesję.
Obaj mężczyźni weszli do środka, ale tuż przy wejściu Krystian szepnął:
-Ty poczekaj tutaj, żeby nie było nieporozumienia pomiędzy tobą a nimi. - i ruszył w kierunku salonu w którym była Anita w towarzystwie dwóch, dalej nie do końca znanym jej facetów.
-Długo jeszcze zamierzacie mnie tu trzymać? -rzekła z nutą zniecierpliwienia w głosie.
-Krócej niż ci się wydaje... -odparł krótko. -A wy jeśli nie chcecie być zatrzymani to musicie stąd spadać, bo policja już jest w drodze.
-Jak to? Co się dzieje? -spytał jeden z nich.
-Opowiem wam innym razem. Teraz odwiążcie ją.
-I co, teraz myślisz sobie że jesteś takim łaskawcą bo mnie każesz wypuścić?! -tym razem młoda blondynka już coraz bardziej podirytowana.
-Ty się już tak nie rzucaj bo... -zaczął drugi z nich, lecz w tym momencie usłyszeli huk walących się drzwi wejściowych a po chwili zobaczyli grupę policjantów którzy nie wahali się wtargnąć do domu.
-Wszyscy macie stać i ani kroku dalej! -wtem zapanowała cisza. -Proszę tą panią odwiązać. -zarządzili.
Marco nie rozumiał co mówili funkcjonariusze i wszedł do pokoju.
-A pan co tu robi? -spytał jeden z nich.
-On nie za bardzo rozumie po polsku, jest z Niemiec. -wyjaśniła Anita.
-Korzystając z okazji że pani się odezwała, to proszę nam powiedzieć kto panią porwał i był zamieszany w to zdarzenie.
-Oni. -bez zawahania się, wskazała na trzech mężczyzn w pokoju.
-A ten pan co tu przyszedł to kto to jest?
-To mój chłopak.
-No dobrze, panowie, jesteście zatrzymani za popełnienie przestępstwa, jakim było porwanie tej pani i przetrzymywanie jej tu wbrew jej woli. -wyjaśnił jeden z policjantów i zarządził by zatrzymanych zakuć w kajdanki. -A panią poproszę tutaj, muszę zadać kilka pytań.

*20 minut później*

"Krystian i spółka" zostali przewiezieni na należyte im miejsce, czyli do aresztu, a Anita już była po krótkim 'przesłuchaniu' i postanowiła poszukać Marco, który czekał na zewnątrz. Gdy go zauważyła, pobiegła do niego rzucając mu się na szyję. On bez zbędnych słów objął ją i przytulił do siebie jakby miał ją za chwilę znowu stracić, lecz miał głęboką nadzieję że już nic im nie stanie na drodze do szczęścia.
-Jak mnie znalazłeś? -przerwała ciszę.
-Mam swoje sposoby... -odpowiedział tajemniczo unosząc kąciki swych ust ku górze.

*45 minut później*

Anita i Marco pojechali do domu jej matki, gdzie mogła zmienić ubrania. Owszem miała do dyspozycji prysznic w domu jednego z 'porywaczy' ale nie miała innych ubrań, więc skorzystała z okazji i poszła na górę się odświeżyć. Niedługo zeszła na dół gdzie byli Marco i jej mama, którzy byli w dobrych nastrojach i rozmawiali w miłej atmosferze. Widząc to, lekko się uśmiechnęła do siebie.
-O, już jesteś. Zamówić wam bilety lotnicze? -spytała jej rodzicielka.
-Ale ja zapłacę.
-O co chodzi? -dociekał pomocnik Borussii Dortmund.
-Przekonuję mamę że ona nie musi płacić za bilety na samolot.
-Nie ma co się sprzeczać, ja zapłacę.
-Nie, przeze mnie tu przyjechałeś więc ja muszę za to zapłacić. Koniec i kropka.
-Ale ty uparta jesteś... -pokiwał głową z niedowierzaniem.

*Następnego dnia*

Wylot do Dortmundu był o 9:15 z Warszawy, więc poranne wstawanie, którego oboje nie lubią też musiało być w tym przypadku obowiązkowe. Jednak ogarnęli się i zdążyli na półtorej godziny przed odlotem. Piłkarz też nie zapomniał zwrócić się do biura informacji gdzie był mężczyzna, który ostatnim razem pomógł mu wypożyczyć auto. Oddał mu kluczyki i podziękował za pomoc.

Lot przebiegł normalnie, ale Marco wciąż zastanawiał się, jak to jest być pilotem pokładowym i marzył by kiedyś sam to zrobić. To było jedno z jego marzeń z dzieciństwa, i prawdopodobnie gdyby nie był piłkarzem to zostałby pilotem. Na lotnisku odebrał swój bagaż (Anity rzeczy były zabrane przez Kasię i Anię), gdzie niedługo później podeszło do nich kilku kibiców Borussii i poprosiło go o autografy.

W drodze z lotniska Marco chodziła po głowie możliwość zaproponowania przeprowadzki swojej dziewczynie do niego, lecz nie był pewien jaka będzie jej reakcja. Jednak zebrał się na odwagę i zadał pytanie.
-Kochanie, co powiedziałabyś na...
-Na co?
-...Na to byś się do mnie przeprowadziła? -dokończył.
-W sumie to nie wiem, nie chcę zostawiać Kasi samej, zobaczę co się dzieje u nich z Mario, ale nie powiem, zaskoczyłeś mnie. -uśmiechnęła się.
-To może pojedźmy do waszego mieszkania, zauważyłem że ostatnimi czasy on tam prawie mieszka. -zaśmiał się.

*15 minut później*

Wysiedli przed blokiem i podążyli w stronę mieszkania na trzecim piętrze. O dziwo drzwi nie były zamknięte na klucz więc weszli do środka, gdzie zastali Kasię i Mario urządzających sobie... bitwę na poduszki. Przez moment byli niezauważeni, ale nie na zbyt długo.
-No nareszcie Anita! Nie wiesz jak się cieszę że cię widzę. -brunetka była wyraźnie szczęśliwa z powrotu kuzynki.
-Skoro jest powód to jest co świętować! -wykrzyknął entuzjastycznie Goetze.
-A ty jak zwykle w swoim stylu. -stwierdził Marco.
-No nie przesadzaj, nie widzieliśmy się aż dwa dni!
-No fakt, jak na nas to cholernie dużo. -przyznał rację kumplowi.
Kasia bez większych 'argumentów' na świętowanie od swojego chłopaka poszła do kuchni przygotować przeróżne kolorowe drinki.


--------------------------------------------------------------------------------------

Zostawiam was z tym czymś, głupio mi bo wychodzi na to że dodaję tu rozdziały co miesiąc i że musicie tak długo czekać ale kiedy jest szkoła to naprawdę jest ciężko się zebrać i napisać coś sensownego. Ja staram się nie dodawać byle czego, ale ocenę zostawiam wam i zachęcam do komentowania. Czytam = komentuję = motywuję. Dzięki temu wiem że mam dla kogo pisać. Pozdrawiam :**

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 18

Marco dalej czekał przed salą w której był przesłuchiwany Krystian. Policjanci informowali go na bieżąco o tym co tam się dzieje.
-Mamy pewne podejrzenia do tego że oskarżony kłamie więc oprócz psychologa poddaliśmy go badaniom tak zwanym potocznie wykrywaczem kłamstw.
-Wiedziałem że to on, po prostu nie ma innej opcji. -odparł Reus.
-Rozumiem pana, ale dopiero teraz zbieramy dowody na to że podejrzany dopuścił się przestępstwa. Tak to niestety wygląda od strony prawnej. -wyjaśnił funkcjonariusz.

*Jakiś czas później, w Dortmundzie*

Od czasu zniknięcia Anity i wyjazdu Marco do Polski na poszukiwania, Kasia i Mario mają więcej czasu dla siebie. Tego dnia Mario wracał z treningu i jak się umówił ze swoją dziewczyną, odebrał ją z pracy.
-Masz jakieś plany na dzisiaj? -spytał gdy wsiadała do auta.
-To zależy czy ty masz. -rzekła uśmiechając się zalotnie.
-No to ja proponuję kręgle, co ty na to?
-Super, ale najpierw muszę się przebrać, bo przecież w tym nie pójdę. -oznajmiła wskazując na swoje ubranie do pracy.
-Dla mnie we wszystkim jesteś piękna. -stwierdził.
-Nie przesadzaj. -machnęła ręką.
-Ależ ja nie przesadzam tylko mówię prawdę. Nie waż mi się zaprzeczać.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale. -przerwał jej odpalając silnik pojazdu.

*Tymczasem w Warszawie*

Przesłuchanie zostało zakończone i jest wystarczająco dużo dowodów by postawić Krystianowi zarzuty. W tej sytuacji był skłonny ujawnić gdzie jest Anita ale miał warunek.
-(...) Ale jest jeden warunek.
-Dobra, co to jest? -spytał zrezygnowany Marco.
-Skrócenie kary więziennej.
-Możemy się nad tym zastanowić, ale jeszcze dodam że będzie musiał się pan przystosować do zakazu zbliżania się do poszkodowanej na dystans 400 m. -poinformował go policjant.
-Zgadzam się na to. Robiłem to wszystko bez sensu...
-Jest już za późno na takie wyznania. -odparł oschle Niemiec.
Już bez większego dialogu Marco i Krystian w towarzystwie dwóch policjantów, którzy mieli jednak jechać oddzielnym radiowozem, wyszli z budynku.

*Jakieś 40 minut później*

Marco Reus w Polsce nie bywa zbyt często a w dodatku GPS przyczynił się do tego że nieco zjechał z trasy, na co Krystian zareagował utratą cierpliwości:
-No gdzie ty jedziesz kurwa!
-A gdzie mam niby jechać?!
-Na pewno nie tu, przecież tu są pola.
-No to mów gdzie mam skręcić a nie owijasz w bawełnę. -powiedział Marco nieco spokojniej.
-Najpierw radzę ci wrócić do głównej trasy.
Po upływie dwóch minut Marco już wykierował auto na drogę główną.
-Teraz jedziesz prosto, ale niedługo będzie zakręt za którym skręcisz w prawo.
-A żeby tu był tylko jeden zakręt, na autostradach w Niemczech prawie nie ma zakrętów. -stwierdził pomocnik Borussii Dortmund.
-Ale tu jest Polska, a autostrad jak widać nie ma zbyt wiele.
-No to jak będzie 'ten' zakręt to mi daj znać bo znowu zabłądzimy.

Ostatnie 15 minut trasy upłynęło bez kolejnych nieporozumień pomiędzy mężczyznami i dojechali na miejsce. Działka na której stał dom, była oddalona od głównej drogi o około 1 km, a na niej sporo niewykorzystanego miejsca. Marco zaparkował samochód i z Krystianem ruszyli w stronę drzwi domu.


--------------------------------------------------------------------------------------------

Uff... nareszcie uporałam się z większością zadań ze szkoły i znalazłam czas na to by tu dodać posta, który mam nadzieję że jest w miarę (no bo wiadomo, zawsze jest coś do poprawienia). Przepraszam że taki krótki ten rozdział ale resztę zostawiłam na następny :D Jeszcze trochę wam poprzeciągam i pozostawię was w niepewności ale wkrótce sprawa ze zniknięciem głównej bohaterki się wyjaśni :P Czytam = komentuję. Pozdrawiam :*

sobota, 12 października 2013

Rozdział 17

*Następnego dnia*

Wieczorem, spakowany Marco zamówił taksówkę na lotnisko. Na miejscu był ponad godzinę przed odlotem więc zdążył wypić jakąś kawę, rozdać kilka autografów i 'pozował' do zdjęć z kibicami. Jednakże nie czuł z tego satysfakcji bo w jego życiu brakowało pewnego elementu który je wypełniał i sprawiał że jest do końca spełnionym i wartościowym człowiekiem. Pomimo tego, teraz próbował to zmienić i odnaleźć osobę która jest tak bardzo dla niego ważna.
Lot przebiegł bez problemów i samolot wylądował na lotnisku w Warszawie. Po wyjściu z budynku wykręcił telefon do Ani.
-Halo? -odezwał się znajomy damski głos zza słuchawki.
-No hej Ania, już wylądowałem i zastanawiam się czy może znasz adres pod którym mieszka mama Anity?
-Marco? Cześć! Jasne że znam, ale łatwiej będzie jak ci prześlę go sms'em bo jak zacznę dyktować to możesz coś pomylić. W końcu Polski to trudny język. -zaśmiała się.
-Spoko, i lepiej nie ryzykować, bo z moimi zdolnościami lingwistycznymi jest różnie.
-To potrwa tylko chwilę, dobra już kończę bo chcesz jak najszybciej tam jechać. Pa!
-Narazie.

Minutę po zakończeniu rozmowy do Reus'a doszła wiadomość. Niezwłocznie postanowił zwrócić się do biura informacji na lotnisku. Spotkał tam mężczyznę, który na jego szczęście biegle mówił po niemiecku.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
-Czy wie pan może gdzie można wypożyczyć auto?
-Mogę to załatwić na miejscu a samochód byłby dostarczony przed lotnisko w ciągu pół godziny.
-Naprawdę? To ja poczekam tam...
-Ale pan tu jeszcze chwilę zostanie bo trzeba uzgodnić kilka szczegółów.
-Dobrze.
Marco został na miejscu a mężczyzna zadzwonił do wypożyczalni aut. Rozmawiał przez moment i znów zwrócił się do swojego klienta.
-Za jaką cenę chce pan wypożyczyć?
-Cena nie gra roli.
-(...)A jakiej marki auto pan woli?
-Niech będzie Audi. -odparł Niemiec.
Polak zakończył rozmowę przez telefon.
-Będzie Audi A5 i zostanie dostarczone za niecałe 20 minut.
-Dziękuję bardzo, a ile jestem winien?
-To już panu powie mój kolega.
-Dobrze. Do widzenia! -pożegnał się i wyszedł przed lotnisko gdzie niedługo miał być ten samochód.

*Półtorej godziny później*

GPS Marco nie wyprowadził go w pole, a wręcz przeciwnie, dojechał na miejsce bez problemu. Wysiadł z pojazdu i zapukał do drzwi, które otworzyła mu kobieta w średnim wieku o blond włosach.
Zauważyła że jednak ten młody blondyn to obcokrajowiec więc zaczęła rozmowę po angielsku:
-Witam.
-Dzień dobry, tylko się upewnię czy dobrze trafiłem, jest pani matką Anity Brzozowskiej?
-Tak, coś się stało?
-Ja jestem jej chłopakiem i przyjechałem jej szukać...
-Zapewne to ty jesteś Marco... Ale nie odwiedzała mnie ostatnio.
-Domyślam się. Chodzi o to że ktoś ją porwał.
-... -nie zdołała z siebie nic wydusić bo była zaskoczona tym o czym poinformował ją jej rozmówca. Moment później przypomniała sobie że Marco już długo stoi przed drzwiami i zaprosiła go do środka. -Proszę, niech pan wejdzie.

*10 minut później*

Po żywej dyskusji oboje doszli do wniosku kto jest sprawcą porwania.
-A wie pani gdzie on mieszka?
-Napiszę panu na kartce, będzie łatwiej.
-Faktycznie, mogę zapomnieć gdzie jadę. -zaśmiał się, a ona odwzajemniła uśmiech.
Wręczyła mu kartkę papieru na którym widniał adres.

*15 minut później*

Reus dotarł do celu i nie wahając się zadzwonił dzwonkiem u drzwi.
-Dzień dobry, a pan do kogo? -spytała po polsku. On ledwo co zrozumiał.
-Ja do Krystiana. -odparł łamaną polszczyzną.
-Dobrze, już go wołam. -i jak rzekła, tak zrobiła.
Po upływie około minuty zjawił się, a Marco tylko czekał by mu wygarnąć.
-Gdzie ona jest? -spytał go z niecierpliwością w głosie, tym razem już po niemiecku.
-O patrzcie go, taki niby sławny i bogaty, ale chamski, nawet się przywitać nie umie. -odrzekł ironicznie.
-Ja nie przyjechałem tu by się z tobą witać. I nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-A ja nie wiem o kogo ci chodzi... -próbował się wykręcać.
-Nie sądzę że muszę ci mówić o kogo chodzi. -Marco już powoli tracił cierpliwość.
-Może wiem, a może nie wiem. I tak nie musisz tego wiedzieć bo ona nie jest dla ciebie.
-To chyba ty nie zauważyłeś że wybrała mnie a nie ciebie, zrozum to wreszcie.
-Widocznie nie umiała dokonać właściwego wyboru.
-Co tu się dzieje? -weszła matka Krystiana zdziwiona kłótnią.
-Pani syn porwał moją dziewczynę!
-Co ty sobie uroiłeś!? Nie porwałem Anity i ona nie jest twoja!
-Krystian jak mogłeś? -starsza kobieta była zszokowana.
-A co ja zrobiłem?
-Nie udawaj. Ja nie przyjechałem tych ponad 1000 km żeby coś komuś wciskać, jestem pewien że to twoja sprawka.
-Jedź z tym panem natychmiast i to napraw, bo w więzieniu będziesz siedział za coś takiego.
Już bez zbędnych stwierdzeń oboje wyszli do samochodu i pojechali z powrotem do Warszawy. Marco wyszukał w nawigacji najbliższy posterunek policji i tam się skierował.

*Pół godziny później*

Marco lekko błądził po mieście ale dojechał pod wskazane miejsce.
-No, koniec przejażdżki, idziesz ze mną. -zarządził kierowca.
-Myślisz że jak mnie wydasz policji do ją znajdziesz?
-Nie mam na to czasu żeby się z tobą przegadywać. -nie zastanawiając się dłużej pociągnął Krystiana za ramię i weszli do komisariatu.
-Dzień dobry, ja chciałbym zgłosić zaginięcie a przyprowadziłem tu jego bo to on jest głównym sprawcą.
-Ja jestem niewinny!
-Możemy go wziąć na przesłuchanie z obecnością psychologa który będzie w stanie odczytać czy podejrzany mówi prawdę, ale to zależy od tego, kiedy ta osoba zaginęła. -poinformował funkcjonariusz.
-3 dni temu.
-No to my się tym zajmiemy, a pan niech tu poczeka. -zwrócił się do Marco, prowadząc Krystiana na przesłuchanie.


---------------------------------------------------------------------------------------

No nareszcie jest! Pisałam ten rozdział kilka dni bo wena była różna i obowiązki i sprawy też wzywały... Mam nadzieję że nikt jeszcze nie zapomniał o tym blogu ;) Wasze komentarze mnie bardzo motywują i wywołują mimowolny uśmiech na twarzy więc: Podoba się = komentarz, nie podoba się = komentarz. Pozdrawiam ;*