niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 3

*Dzień ślubu Ani i Roberta*

Wszyscy po wieczorze u zorganizowanym u Reus'a, oprócz Mats'a i Moritz'a zostali na noc. Około godziny 11:00 wstał Marco, był bardzo spragniony i wziął jakieś środki na kaca. Poszedł na górę się ogarnąć i przygotował cztery dodatkowe ręczniki dla swoich gości. Gdy wrócił na dół, Robert zaczął się przebudzać.
-Która godzina?  -spytał skacowany. Marco spojrzał na swój zegarek na ręku.
-11:34. -poinformował. -Lepiej idź się odśwież, ręcznik leży w łazience. Jak wrócisz dam ci coś na ból głowy. -uśmiechnął się Marco. Lewy powoli wstał i ruszył na górę. Reus przewidział że niebawem reszta towarzystwa będzie się wybudzać więc przygotował im tabletki i wodę w szklankach. W ciągu dwudziestu minut już wszyscy byli na nogach i powoli zabrali się za przygotowywanie do dzisiejszej ceremonii.

*Tymczasem w mieszkaniu Anity i Kasi*

Od samego rana były zabiegane i niezbyt zorganizowane po wieczorze panieńskim Anki. Anita tym bardziej była 'roztrzepana' i miała złą pamięć - ciągle czegoś poszukiwała.
-Kasia, widziałaś mój telefon? -spytała.
-A skąd mam to wiedzieć... Lepiej chodź i pomóż mi wybrać sukienkę!
-Dopiero szukasz ubrania?! Mówiłaś że już masz ustalone co założysz. I mam jeszcze inną informację dla ciebie - ślub zaczyna się za nieco ponad dwie godziny. -rzekła z niezadowoleniem blondynka.
-Już zapomniałaś co się wczoraj wydarzyło? Przecież poplamiłam tą sukienkę którą miałam założyć i nie byłam w stanie... -Kasia zaczęła wyjaśniać.
-Już się nie tłumacz. -przerwała jej. -To ty raczej nie pamiętasz co się z tobą działo... Byłaś zalana w trzy dupy, za przeproszeniem, i miałam problemy w odprowadzaniu nas obie do domu bo ja też byłam nieźle podpita.

Ponad pół godziny później, już były gotowe i wybrały się taksówką do Agaty gdzie była panna młoda.

*U Marco*

-Na którą mamy tam być dokładnie? -spytał Mario.
-Już ostatni raz ci to powtarzam, ślub ma się zacząć o 14:00. -rzucił Marco. -Lepiej zacznij już się zbierać, masz półtorej godziny.
-Jak mnie ciągle łeb boli... -narzekał Mario.
-No to co tak stoisz, idź po tabletkę, są tam w tej szafce obok lodówki. -wskazał koledze.
Goetze już był posłuszny, wziął jedną i popił ją wodą. Po dziesięciu minutach ból ustąpił i Mario wznowił przygotowywanie się.
Minęła godzina i wszyscy byli w pełnej gotowości i wyjechali w stronę kościoła.

*Pod kościołem, 13:50*

Łukasz, Mario i Kuba weszli do środka, gdzie już była większość zaproszonych osób. Pan młody i jego świadek czekali na zewnątrz na pannę młodą i jej druhnę. Po upływie pięciu minut kobiety zjawiły się na miejscu. Robert i Ania poszli przodem a za nimi Marco i Anita. Ceremonia rozpoczęła się punktualnie. Po około 25 minutach Ania i Robert byli oficjalnie małżeństwem. Po zakończeniu, państwo Lewandowscy zostali obsypani ryżem przez swoich gości i otrzymali życzenia i prezenty od nich. Po wszystkim, razem ze swoimi świadkami wsiedli do czarnej limuzyny, która z przodu i z tyłu była oznakowana "Nowożeńcy".

*Ponad godzinę później*

Dojechali na obiekt gdzie miało odbyć się wesele i młoda para została przywitana tradycyjnie. Po jakimś czasie zabawa się rozkręcała i wszyscy się świetnie bawili. Jednak Marco postanowił poszukać Anity. Zaczął się za nią rozglądać, po chwili dostrzegł ją i poszedł w jej stronę.
-O, tu jesteś.. -rzekł z lekkim uśmiechem na twarzy, z satysfakcją że udało mu się ją odnaleźć wśród tłumu.
-Szukałeś mnie? -spytała patrząc mu w oczy.
-...Pomyślałem że... że możemy się lepiej poznać.
-Zgadzam się, tak będzie lepiej, ale tu jest trochę za głośno.
-To może wyjdziemy na balkon? -wskazał na uchylone drzwi od balkonu po drugiej stronie pomieszczenia.
Ona tylko skinęła głową zgadzając się i poszli w wyznaczonym kierunku.
-To może więc zacznijmy od początku, opowiedz mi coś o sobie. -uśmiechnęła się do niego.
-Już pewnie niektóre rzeczy wiesz, to może zacznę od tego że urodziłem się w Dortmundzie, mam 24 lata i urodziny 31 maja. Niedawno zerwałem ze swoją dziewczyną... -opowiadał.
-Nie widać tego po tobie.
-Bo jej nie kochałem. Lubiła mnie kontrolować pod pretekstem że ją zdradzę, a tu okazało się że było na odwrót więc bez wahania powiedziałem jej żeby się wyprowadziła. Nie żałuję tego, ale żałuję że się z nią związałem...
-Najważniejsze że to już masz za sobą. -pocieszała go.
-Teraz ja o tobie nic nie wiem, wiem tylko że masz na imię Anita, jesteś znajomą Ani i Lewego i jesteś z Polski.
-Mam 20 lat, urodziłam się na Mazurach, ale miejsca ci nie powiem bo nie zapamiętasz i mam urodziny 11 września.
-Ciekawa data...
-Nie jesteś jedyny który to mówi. -zaśmiała się. -I przyjechałam tu by studiować psychologię sportową, pierwszy rok mam za sobą, bo studiowałam w Warszawie ale Anka nas przekonała żebyśmy tu przyjechały z kuzynką.
-Może kiedyś będziemy pracować w jednym miejscu. -zastanawiał się.
-Być może niedługo, bo zaaplikowałam już do klubu z prośbą o odbycie stażu od września na okres próbny. -oznajmiła.
-To może ja pójdę po coś do picia, tak dla rozluźnienia, chcesz coś? -zapytał się.
-No to weź mi jakiegoś drinka.. -poprosiła.
Marco ruszył w stronę baru i poprosił o drinka i piwo. Po kilku minutach wrócił na balkon i wręczył dziewczynie drinka. Na chwilę zawiesił na niej oko i mierzył ją wzrokiem od góry do dołu i z powrotem.
-Coś ze mną nie tak, że się tak patrzysz na mnie? -spytała.
-Nie, wręcz przeciwnie. -rzekł uśmiechając się.
-Więc o co chodzi? -zadała mu pytanie z mimowolnym uśmiechem.
-Może kiedyś ci powiem... - odpowiedział tajemniczo.
-Już czekam z niecierpliwością. -zaśmiała się. Spojrzeli sobie w oczy i za chwilę oboje wybuchnęli śmiechem gdy to zostali przyłapani przez kilku paparazzich. Anita gdy to spostrzegła przestała się śmiać i speszona odwróciła głowę w stronę drzwi od balkonu.
-Nie przejmuj się nimi, ja już się do tego przyzwyczaiłem.
-Spoko, w końcu też będę musiała, jeśli się ma sławnych przyjaciół.-No i pewnie nagłówki jutrzejszych gazet będą zatytułowane "Marco Reus ma nową dziewczynę" czy coś w tym stylu, ale znając ich niedługo o tym zapomną.
-Wcale nie muszą o tym zapomnieć. -zasugerował. -Ale cieszę się że masz do tego dystans. -stwierdził zadowolony.

Na sali Mario podszedł do Roberta i wypytywał go o pewną brunetkę która go zaintrygowała.
-Ty, a kto to jest? -zapytał z zaciekawieniem wskazując na dziewczynę, która rozmawiała z Anią.
-Chodzi ci o tą co gada teraz z Anką, tak? To nasza przyjaciółka, przyjechała tu z kuzynką..
-Ostatnio coś Marco wspominał że musiał odebrać jakieś dziewczyny z lotniska i wydaje mi się że jedna wpadła mu w oko... -opowiadał Goetze.
-A właśnie, gdzie on się w ogóle podziewa? -zastanawiał się Lewy.
-Wydaje mi się że wiem co robi, teraz pewnie ją zagaduje hahaha. -stwierdził Mario.
-Chyba masz rację, ale zdaje mi się że ty też o kogoś pytałeś... -przypomniał mu, poklepując go po ramieniu. -Lepiej ruszaj do niej bo ją Anka na śmierć zagada hahaha. -zaśmiał się Robert.
-Tak jest! -rzucił entuzjastycznie Mario i poszedł.

----------------------------------------------------------------------------------


Już jest rozdział 3! Komentujcie jeśli to czytacie, bo mnie to motywuje i wiem że mam dla kogo pisać. Jak będą 3 komentarze dodam rozdział 4 :)

sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 2

*W mieszkaniu Kasi i Anity*

Dziewczyny były już niemal gotowe ale zapomniały ważnej rzeczy.
-Anita, a Ty pamiętasz gdzie mieszka Agata? Bo coś mi z pamięci wyleciało...
-No weź nie mów! I jak my tam dojdziemy teraz?
-To zadzwońmy do niej żeby nam powiedziała.. -zasugerowała Kasia.
-Nie mogę bo ona ma teraz jakieś spotkanie...
-To może do Lewego zadzwoń. 
-W takim razie może wiesz gdzie jest mój telefon?
Kasia zaczęła grzebać w rzeczach porozrzucanych na stole. Po chwili znalazła poszukiwany przedmiot i wręczyła go właścicielce. Anita natychmiast rozpoczęła poszukiwanie numeru Roberta w swoich kontaktach.
-Halo.. -usłyszała jego głos.
-Hej. Wiesz gdzie mieszka Agata? Bo my Kaśką zapomniałyśmy i...
-No jasne że wiem. -oznajmił. Jak chcecie to mogę was tam podwieźć, bo akurat mam wolną chwilę.
-Dobrze, to my już jesteśmy gotowe, ale błagam nie mów nic Ance bo to niespodzianka...
-Na mnie możesz liczyć. No to zobaczymy się za 10 minut, pa.
-Pa. -rozłączyła się.

*Ponad 25 minut później*

Kasia i Anita dzięki Robertowi dotarły do domu Błaszczykowskich. Już była tam Cathy, dziewczyna Mats'a.
Kobiety zaczęły omawiać szczegóły wieczoru:
-Co powiedziałaś Ance? -spytała Agatę Kasia.
-Tylko tyle że ma się ubrać wyjściowo i ma być gotowa na 18:00. Za chwilę jednak podjedzie tu limuzyna i skierujemy się w stronę domu Anki.

* 15 minut później*

Kierowca limuzyny zatrzymał się nieopodal umówionego miejsca. Anita podeszła pod drzwi domu w którym była przyszła panna młoda i zapukała.
-Hej. Tylko Ty sama przyszłaś? -spytała Stachurska.
-Nie mogę Ci nic mówić. Muszę Ci założyć opaskę na oczy. -oznajmiła Anita.
Ania nie protestowała i za pomocą swojej świadkowej była prowadzona w stronę podłużnego samochodu. Po upływie dwóch minut Anita pozwoliła Ani zdjąć opaskę, a jej oczom ukazało się luksusowe, długie auto. Była zachwycona pomysłem swoich przyjaciółek. Wszystkie się przywitały i ruszyły w trasę. Podczas drogi dziewczyny trochę plotkowały i skosztowały różnych smakowitych słodyczy no i nie mogło również zabraknąć szampana.

*W domu Marco*

Panowie natomiast postanowili spędzić ten czas w domu świadka pana młodego. O dobrą zabawę nie było trudno w takim gronie, bo przecież był tam też Kuba, Łukasz, Mario, Mats i Moritz. Marco postanowił wykonać telefon do Roberta by upewnić się czy jest już w drodze.
-Siema Lewusie! Gdzie jesteś? -spytał Marco, który widocznie był w dobrym humorze.
-Już prawie jestem pod Twoją chatą. A co, stęskniłeś się za mną? -zapytał rozbawiony Lewandowski.
-Muszę Cię zmartwić, że nie. Chciałem tylko wiedzieć czy masz swoje rzeczy na jutro, bo wydaje mi się że po dzisiejszym balowaniu nie zdążymy po nie zajeżdżać. Jeśli wiesz o co mi chodzi... -stwierdził Reus.
-No nie musisz mi tego mówić stary. Po to właśnie jestem dziś zorganizowany by jutro zyskać na czasie by wyleczyć się z kaca.. Już kończę, zaraz będę. Trzymaj się.
-Cześć. -zakończył rozmowę Marco.

Rzeczywiście, już po upływie trzech minut samochód należący do Lewego był już na podjeździe u Reus'a. Przyszły pan młody przywitał się z kolegami no i zaczęli zabawę.
-Panowie, tak na początek, co proponujecie? -spytał Mats.
-Rozpoczniemy wieczór otwierając butelkę Jack'a Daniels'a! -zaproponował entuzjastycznym tonem Mario.
-Goetze, nie znałem Cię z tej strony.. -dziwił się Moritz. -Pijaku Ty...
-Ej, tylko nie pijaku! -zaprotestował Goetze.
-Chłopaki nie kłóćcie się, ja myślę że możemy zacząć od starej, dobrej gry w butelkę. Co wy na to? -zapytał Marco.
Wszyscy byli zgodni co do pomysłu kolegi.
-Sześć razy tak! I jedziemy z koksem! -wykrzyknął śmiejąc się Łukasz.
-Ale nie mamy butelki! Ktoś musi wypić jedno piwo -wtrącił Moritz.
-Kto ma najmocniejszą głowę? No bo nie może się któremuś za szybko urwać film... -powiedział Kuba.
-No dobra, zgłaszam się na ochotnika! -rzucił Mats.
-Tylko żebyś potem nie wracał i się nie skarżył że Cathy Cię wyrzuciła z domu hahaha. zaśmiał się Lewy.
-Przestańmy już debatować bo nie jesteśmy w sejmie tylko na wieczorze kawalerskim. Dawaj Mats, bo stracimy czas na gadaniu. -zarządził Marco.
Mats odlał sobie zawartość butelki do szklanki i w międzyczasie popijał trochę podczas zabawy.
-Korzystając z tego że ja jestem gospodarzem, pozwolę sobie zakręcić butelką.. -powiedział Marco.
-Ale Ty się strasznie rządzisz... -marudził Łukasz.
-Ktoś w końcu musi to zrobić, więc ja się podjąłem zadania. -wytłumaczył Marco, kręcąc butelką po podłodze. Wypadło na Mats'a.
-No dobra Reus, strzelaj, chcę to już mieć za sobą... -powiedział zrezygnowany Hummels.
-Jak jestem trzeźwy nie musisz się mnie obawiać hahaha. Wracając do tematu, prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie. -odpowiedział bez zastanowienia Mats.
-Jak się upijesz to spytam się jeszcze raz,więc uważaj hahaha. -oznajmił ze śmiechem Marco. -Obściskuj się z  Mario. -rozkazał.
-A co jeśli ja nie chcę? -spytał Mario.
-Ty tu nie masz nic do gadania, dawajcie bo alkoholu jeszcze nawet nie tknęliśmy. stwierdził Marco.
Mats wykonał zadanie ale oboje razem z Mario mieli grymas na twarzy.

Jakiś czas później, po kilku rundach gry w FIFĘ i po wypiciu 'paru' piw, uczestnicy wieczoru kawalerskiego wrócili do gry w butelkę. Tym razem Kuba zobowiązał się zakręcić butelką. Po chwili zatrzymała się na przeciwko Roberta.
-Prawda czy wyzwanie? -spytał krótko Kuba.
-A co mi tam, niech będzie wyzwanie... -powiedział wstawiony Lewy.
-Hmmm, co by tu zadać... -zastanawiał się Kuba. Po chwili już miał pomysł: -Marco masz musztardę?
-Gdzieś tam chyba jest... -odpowiedział Reus.
-No to Lewy, zjedz trzy łyżki musztardy hahahaha. -rozkazał rozbawiony Kuba.
Napastnik oczywiście wiedział że sam ryzykował, więc bez narzekania poszedł do kuchni po łyżkę i musztardę.
-Byłby ktoś z was taki uprzejmy i mi trochę pomógł? -próbował się wykręcić.
-Sam chciałeś hahaha. No już, bądź grzeczny i wcinaj. -powiedział Goetze który był w podobnym stanie upojenia alkoholowego, popijając już czwarte piwo.
Robert już nie miał pomysłów i zaczął wykonywać zadanie. Na początku mozolnie mu to wychodziło i koledzy zaczęli go poganiać.
-Co, musztarda nie smakuje? -spytał rozbawiony Moritz.
-Nie, wręcz przeciwnie, jest bardzo smaczna że aż chce się rzygać -powiedział ironicznie Robert.
Wszyscy wiedzieli że minie trochę czasu zanim Lewy wykona swoje zadanie, postanowili kontynuować zabawę. Butelka wskazała na Mario, który miał stanąć na rękach z możliwością oparcia się o ścianę, uwzględniając że wszyscy już byli mniej więcej pijani.
-Założę się że prędzej złamiesz sobie kark zanim to zrobisz hahahaha. -zaśmiał się już nieco niekontaktujący Łukasz.
-Weź lepiej zamknij ryj! Pacz (napisane celowo) i ucz się od miszcza. -odpowiedział Mario.
Zanim Mario zrobił wyzwanie mu dane, upłynęło ponad pięć minut, ale pomógł mu Marco który nie mógł zostawić najlepszego kumpla w potrzebie.

-No i co, łyso Ci teraz? Jak jesteś kozak to zrób tak. -Mario dał wyzwanie Łukaszowi który już zdążył wypić wystarczającą ilość % bo nie myślał już trzeźwo od dobrych dziesięciu minut.

Panowie kontynuowali zabawę, ale po jakimś czasie, gdy już każdy zdążył wypić kilka piw i zbiorowo opróżnić butelkę wódki i pół butelki whisky, wypowiadali się na temat ich uczuć, oprócz Mats'a który zasnął na dywanie.
-Lewy, fiesz co, pofiem Ci tylko tyle że z mojego dośfiatczenia ślub nie był pomyłką. -Kuba podzielił się swoimi przemyśleniami.
-Niestety Kubuś, ja się z Tobą nie ssgadzam. Jak sam widzisz, jesstem po roswodzie, ale Lewy rób co chcesz, ja Cie nie bede powstczymywał. -powiedział Łukasz znacznie sepleniąc.
-Co ja mam pofiedzieć, ja nawet nie byłem zarenczony... -westchnął Moritz.
-A ja mimo to że może i mam dziefczyne to mam ochotę ją rzucić f cholere... -opowiadał Mario.
-To srób to zanim zmienisz sdanie. -doradził mu Łukasz.
Mario wykonał telefon do swojej dziewczyny i oświadczył że to koniec ich związku.
-Brawo stary! Tak tszymaj. -pochwalił go Moritz. -A ty Marco co taki małomófny jesteś? -dociekał.
-No fłaśnie, miałeś mi o czymś pofiedzieć, gadałeś mi fczoraj przez telefon. -wtórował mu Robert.
-A więc Lewy, jest taka sprawa, fydaje mi sie że sie zakochałem f tfojej koleżance... -wyznał Reus.
-Nareszcie jakieś zmiany f życiu Marco Reus'a! Szczęścia życze! -krzyknął zadowolony Mario.
-A ładna chociaż? -wypytywał Moritz.
-Pszecież nie zakochałbym sie f bszytkiej. Z resztą sam ocenisz... Ja jednak prawie nie moge pszestać o niej myśleć, sam widzisz, taka sytuacja. -stwierdził pijany Marco.
-Zagadałeś do niej? -pytał Mario.
-Jakoś nie było okazji...
-A będzie następna?
-Tak, jutro to zrobie, pszecież bedziemy światkami na ślubie. -powiedział.
Minęło jeszcze półtorej godziny i na męskiej imprezie każdy zaliczył zgon.

Wieczór panieński był spokojniejszy ale uczestniczki też były pijane pod koniec, bo zdecydowały się kontynuować zabawę u Agaty w domu gdzie nie brakowało alkoholu.


----------------------------------------------------------------------------

Trochę długi ale miałam dużo pomysłów co do tego rozdziału, ale musiałam się nimi podzielić z wami. Komentujcie bo chciałabym znać waszą opinię. Pozdrawiam :)

piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 1

Marco już wyruszył swoim samochodem z parkingu, zamyślił się przez chwilę, nie zdążył zwolnić i gwałtownie wjechał na próg zwalniający. Anita się nie domyślała o co chodzi, przecież według niej taki Marco Reus może mieć każdą dziewczynę, a jej tym bardziej by w ogóle nie chciał. Kasia zauważyła że coś wisi w powietrzu.

-Zamyśliłeś się? -Anita spytała mimowolnie się uśmiechając. On to zauważył.
-Tylko przez chwilę. Już będę przykładnym kierowcą. -powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.

Był już bardziej ostrożny, ale znowu zaczął nad czymś rozmyślać. Po chwili namysłu spytał się:
-Będziecie na ślubie Lewego?
-Tak. Ja muszę tam być, bo przecież będę druhną. -odpowiedziała.
-O! Robert nic mi nie mówił. I co to za zbieg okoliczności, ja będę jego świadkiem. -rzekł zadowolony.
-Ups, wychodzi na to, że trochę się wygadałam... -zarumieniła się.

Kasia już nie wytrzymała i postanowiła się podzielić swoimi przemyśleniami z kuzynką. Oczywiście mogły w miarę spokojnie porozmawiać, bo Marco nie rozumiał polskiego.

-Czyżby Anitka się zakochała, tak od razu? -zapytała z uśmiechem na twarzy.
-Oj weź odwal się. A poza tym nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, jeśli o to Ci chodzi. -jej twarz momentalnie oblały rumieńce.
-Wiem co mówię, mnie nie oszukasz kochana. -uśmiechnęła się cwaniacko, jakby dokładnie wiedziała o co chodzi. -Pogadamy w domu jeśli nie chcesz teraz o tym mówić...
Anita poddała się, bo wie że Kasia nie daje za wygraną, a prędzej czy później i tak by się dowiedziała.

Marco tylko spoglądał na lusterko na przedniej szybie, tym samym obserwując co się dzieje z tyłu. Słyszał ich rozmowę, ale i tak by nic nie zrozumiał. Spojrzał na adres widniejący na kartce papieru, pod który miał zawieźć Anitę i Kasię i skierował się tam.

*Około 10 minut później*

Pomocnik Borussii Dortmund już powoli dojechał pod wskazany adres. Od czasu krótkiej rozmowy Kasi i Anity w aucie panowała cisza. Do momentu w którym odezwał się kierowca:

-Jak chcecie to mogę wam pomóc z walizkami... -zaoferował swoją pomoc.
-Ale my nie będziemy Cię już dłużej zatrzymywać, przecież i tak nam już pomogłeś. Pewnie masz inne zajęcia...
-Ja i tak nie mam nic lepszego do roboty, tylko jutro z trochę rzeczy do ogarnięcia z organizacją wieczoru kawalerskiego -przerwał Anicie.
-Nie wiem czego się spodziewać, skoro Ty organizujesz mu to... -wtrąciła Kasia.
-No chyba nie chodzi Ci striptizerki czy coś w tym stylu -zaśmiał się.
-A kto Cię wie. Faceci często miewają głupie pomysły. Jeśli oglądałeś filmy z serii "Kac Vegas" to wiesz o czym mówię -odpowiedziała mu śmiejąc się przy tym.
-Jeszcze zdążycie poznać nas i resztę chłopaków... -uśmiechnął się.

Marco zatrzymał pojazd przed okazałym blokiem. Wszyscy wysiedli, on otworzył bagażnik i wyciągnął walizki na chodnik. Anita patrzyła na niego ukradkiem. On zamknął bagażnik i spojrzał na nią. Ich oczy spotkały się, ale tylko na moment bo Kasia im przerwała:
-Mam nadzieję że wam nie przeszkadzam -powiedziała z nutą zniecierpliwienia w głosie. Wiedziała że to było retoryczne bo wiadomo jaka była odpowiedź. Marco wziął obie walizki i postawił pod same drzwi mieszkania.
-A tu macie klucze, żeby nie było że znowu czegoś nie zrobiłem. -mimowolnie się uśmiechnął. Kasia wzięła się za otwieranie drzwi.
-Dzięki, no to do zobaczenia pojutrze. -oznajmiła nieśmiale.
-Narazie. Chłopak odwrócił się i zszedł po schodach.

*Anita*

-Co się ze mną dzieje... ledwo co go poznałam a on już mi miesza w głowie. -pomyślałam, wchodząc do mieszkania. Od wejścia Kasia postanowiła zarządzić coś w tej sprawie...
-No chodź, opowiadaj bo widzę że chyba strzała jakiegoś Amora w Ciebie trafiła.
-Co mam się tłumaczyć, przecież Ty i tak zawsze wszystko wiesz...
-Mów, bo wiesz że Ci tak łatwo nie odpuszczę, albo nie. Ja Ci opowiem jak ja to widzę a Ty tylko potwierdzisz lub zaprzeczysz. A więc, spodobał Ci się piłkarz i z tego co widziałam to przez Ciebie nie mógł się skupić na prowadzeniu auta i żebyś Ty widziała jak on się na Ciebie patrzył...
-Weź już przestań, czy Ty nie wiesz że on może mieć każdą? A nawet jeśli, to czemu miałby wybrać mnie, ja jestem tylko zwykłą dziewczyną...
-Nie wiesz co mówisz... Dlaczego od razu coś przekreślasz coś na samym starcie. Ja Ci proponuję żebyś dała temu wszystkiemu czas, a nawet jeśli się w Tobie zakochał to nie odpuści. -powiedziała mi stanowczo.
-Wybrałaś już sukienkę na ślub? -spytałam starając się zmienić temat.
-Na Twój? To jeszcze nie, ale na Ani owszem.
-To wcale nie było śmieszne... dalej będziesz mi sypać takimi tekstami?
-Ej weź wyluzuj. Ja tylko się z Tobą droczę... -uśmiechnęła się do mnie wychodząc z mojego pokoju.

------------------------

*Marco*

-Kurde, to chyba przez nią się już nie umiem skupić, ona skradła moje myśli... -zacząłem rozmyślać. Nagle przerwał mi mój telefon, gdy to Lewy próbował się dodzwonić. Po chwili zastanowienia zdecydowałem się odebrać.
-Jak tam stary, zrobiłeś to o co Cię prosiłem? -usłyszałem jego głos zza słuchawki.
-Tak już wracam do siebie. A wy już załatwiliście tą sprawę z salą weselną?
-Już wszystko ustalone. A Tobie coś się stało? Masz jakiś inny głos... zapytał z podejrzeniem.
-Nieważne, może innym razem Ci powiem. Dobra, ja już muszę kończyć, bo nie mogę się skupić na drodze..
-Czyżby jakaś choroba Cię dopadła? Ja już się domyślam. -zaśmiał się. -Ale nie będę Cię dłużej trzymać pod telefonem. Cześć. -rozłączył się.

------------------------

*Następnego dnia*

*W mieszkaniu Anity i Kasi*

Dźwięk dzwoniącego telefonu Anity rozległ się po mieszkaniu.
-Anita! Marco dzwoni! -krzyknęła.
-A spadaj! Nawet nie wymieniliśmy się numerami, więc żart Ci się nie udał. -powiedziała poddenerwowana odbierając telefon.

-Tak, słucham.
-Hej Anita! -po drugiej stronie słuchawki była Agata Błaszczykowska. -Wszystko już zorganizowane na dzisiejszy wieczór, przyjdźcie do mnie tak około 17:30. Ale Ance nic nie mów.
-Spokojnie, dowie się kiedy przyjdzie na to pora. Od wczoraj Kaśka mnie dręczy...
-Czym?
-Opowiem Ci później, muszę już kończyć, do zobaczenia za kilka godzin.
-Narazie.

-Kto to był? -spytała Kasia, piłując paznokcie.
-Agata dzwoniła, mówi że mamy się u niej zjawić w domu na w pół do szóstej.
Dziewczyny zjadły drugie śniadanie i powoli zaczęły szykować się na wieczór panieński.


-------------------------------------------------------------------------------


Tak coś nie mogłam tego ciekawie zakończyć ale jakoś to będzie. W następnym rozdziale będzie się działo :D

czwartek, 27 czerwca 2013

Prolog

*W domu Ani i Roberta *

Ania i Robert zbierają się by pojechać na lotnisko po dziewczyny ale przygotowania przerwał im dźwięk telefonu Roberta. Porozmawiał chwilę po czym przyszła Ania i zauważyła jego zniechęconą minę.
-Coś się stało?
-Tak i nie.
-To znaczy? -spytała zdezorientowana.
-No więc chodzi o to że dopiero zadzwonił właściciel sali weselnej i powiedział że nie wszystko jest jeszcze ustalone więc musimy tam jechać natychmiast... i teraz nie ma komu odebrać dziewczyn z lotniska.
-A może zadzwoń do Marco i spytaj czy miałby czas pojechać.
-No w sumie czemu nie... nie wiem czemu o tym nie pomyślałem.
-Po prostu ostatnio się dużo stresujesz i nie zawsze myślisz racjonalnie. -wytłumaczyła mu.

Chwilę później Robert wykonał telefon do Marco.
-Cześć
-Siema, co mogę dla Ciebie zrobić kolego
Lewy wyjaśnił Reus'owi całą sprawę.

-Czyli mam jechać na lotnisko?
-Jak możesz i masz czas...
-A jak one wyglądają? No bo wiesz, muszę wiedzieć kogo odbieram, nie? -powiedział śmiejąc się.
-Hahaha, no dobrze. Jedna ma na imię Anita i jest w miarę wysoką, szczupłą blondynką...
-O! A myślisz że się ze mną umówi?
-Reus nie przerywaj mi. To jest bardzo niekulturalne, wstydź się hahaha. A wracając do tematu, druga ma na imię Kasia, jest trochę niższa od Anity, szczupła brunetka. -kontynuował.
-No to mogę wyruszać w drogę natychmiast jeśli jest taka potrzeba hahaha.
-Dobra dobra, nie bądź taki chętny, chyba że im to nie będzie przeszkadzało, ale wątpię, więc radzę Ci - bądź  grzeczny :)
-Lewy, o mnie się martwić nie musisz...
-Ale jeśli naprawdę któraś z nich Ci się spodoba na serio to masz jej nie zranić bo nie wróżę Ci świetlnej przyszłości.
-Obiecuję że będę grzeczny.
-A i jeszcze coś, przyjedź do nas tak za pół godziny bo muszę Ci dać coś jeszcze.
-No spoko stary. Jakby coś to polecam się na przyszłość. Teraz spadam, narazie.
-Pa.

*Pół godziny później*

Ania i Robert się już zbierali i w międzyczasie oczekiwali przyjścia Marco.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Robert poszedł otworzyć.
-To Marco, ja otworzę.
Rzeczywiście za drzwiami stał Marco Reus.
-Siema, mówiłeś że coś dla mnie masz.
- Tak, weź to.- Robert wręczył mu mały kawałek papieru na którym widniał jakiś adres.
-Co to za adres?
-To jest adres mieszkania które dla nich wynajęliśmy. One już wiedzą, nie musisz im tłumaczyć- uśmiechnął się do przyjaciela.
-A, jeszcze jedna kwestia... to jutro na Twój wieczór kawalerski przyjdziesz o umówionej porze?
-Tak, przecież jakby coś się zmieniło to byłbyś pierwszą osobą która się o tym dowie. W końcu jesteś moim  świadkiem.
-Ok, już na mnie czas bo się spóźnię na lotnisko.
Po chwili Marco już nie było w domu Lewego i Ani.

-Bardzo mu się spieszy widzę. -Robert powiedział do siebie cicho uśmiechając się przy tym
-Mówiłeś coś? -do salonu wkroczyła Ania
-Nic, nieważne. Sama wkrótce zobaczysz. -powiedział tajemniczo.

Ania wróciła się na górę po swój telefon, a po drodze jeszcze zerknęła na lustro. Sprawdzała czy musi poprawić makijaż. Nagle jej czynność przerwało wołanie jej narzeczonego.

-Anka, już jesteś gotowa?
-Oj idź do samochodu, zaraz przyjdę.
-Oby twoje 'zaraz' nie trwało pół godziny- zażartował.
-Wcale nie jesteś śmieszny, naprawdę...
-Ale to nie miało być zabawne, po prostu stwierdzam fakty. - wyszczerzył się
-Ty już chyba nigdy nie dorośniesz...-wyraziła swoją opinię, schodząc ze schodów.
-Ale to chyba nie jest wada, skoro ze mną jesteś tyle czasu, co?
-A czy to jest moja wada że nie mam poczucia czasu, wybacz mi. -pocałowała go w policzek.
-Myślisz że Ci wybaczę tak szybko... -powiedział z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy i poruszając brwiami.
-Robert, później -uśmiechnęła się do niego, zarazem domyślając się o co mu chodzi.

*Jakieś 45 minut później*

Marco już był w drodze na lotnisko. Wjechał na parking, wyszedł z samochodu i ruszył w kierunku budynku. Już zaczął powoli się rozglądać za postaciami opisanych przez Lewego. Dwie minuty później zauważył dwie dziewczyny, szły w jego kierunku. Reus zapatrzył się na blondynkę przez chwilę. Nim się spostrzegł one już zdążyły dojść. Jedna z nich zaczęła dialog.
-Cześć, jestem Anita. Widzę że Robertowi coś wypadło. - wyciągnęła do niego swoją dłoń.
-Marco. -wyciągnął dłoń. Spojrzeli sobie w oczy. Oboje poczuli coś, czego nigdy wcześniej nie czuli do innej osoby.. -Myślałem że Wam powiedział, ale nie ważne już.-próbował wybrnąć z sytuacji. -Chodźcie za mną, mój samochód stoi na parkingu.


---------------------------------------------------------------------------------

Jest prolog. Mam nadzieję że się spodoba. Jeśli ktoś to w ogóle czyta to proszę komentować bo wiem że dla kogoś piszę. Postaram się dostosować do wszelkiego rodzaju komentarzy :)

Bohaterowie

Anita Brzozowska ur.11.09.1992

Studiuje psychologię sportową w Dortmundzie razem ze swoją kuzynką Kasią która jest dla niej jak siostra i świetnie się rozumieją. Kocha piłkę nożną i też gra na gitarze i w tenisa w wolnym czasie. Wyjeżdża do Niemiec z myślą że zmieni swoje życie na lepsze bez kontroli swojej mamy i babci. Wychowywała się bez ojca.Wrażliwa, nieśmiała wobec obcych dla niej osób i lubi imprezy w gronie znajomych ale umie zazwyczaj zachować umiar. Zaprzyjaźniona z Anią Stachurską i Robertem Lewandowskim.



           

Kasia Brzozowska ur.27.12.1992

Kuzynka Anity z którą studiuje psychologię sportową. Bardzo towarzyska, na początku sprawia wrażenie nieśmiałej. Też lubi imprezować. Jest osobą której warto zaufać ale sama musi kogoś dobrze poznać zanim zaufa. Łatwo zawiera nowe znajomości. Jej życie też się znacznie zmieni po przeprowadzce do Dortmundu. Ma dobre kontakty z Anią i Robertem. Nie myśli o tym by znaleźć tego jedynego aż do pewnego czasu...









Robert Lewandowski i Ania Stachurska 

     ur.21.08.1988                  ur.16.05.1988(wymyślone)

Przyjaciele Anity i Kasi dzięki którym zdecydowały się na przyjazd do Niemiec. On, sławny piłkarz osiągający sukcesy. Ona, zawodniczka i mistrzyni karate. Lada  chwila ma się odbyć ich ślub i kto wie, może właśnie tam zacznie się pewna historia...











Marco Reus ur.31.05.1989

Przyjaciel Roberta i Mario z klubu. Niedawno zerwał ze swoją dziewczyną Caroline gdyż za bardzo go kontrolowała ale i zdradzała. Otwarty, towarzyski i godny zaufania. Lubi imprezy i spotykać się z kolegami by pograć na Playstation czy iść z nimi na piwo (z umiarem oczywiście).











Mario Goetze ur.03.06.1992

Przyjaciel Marco i Roberta. Z Marco są niemal nierozłączni. Ma dziewczynę Ann ale on nie wie czy ją nadal kocha. Lubi imprezy w gronie znajomych.










Łukasz Piszczek ur.03.06.1988 (odmłodzony)

Kumpluje się z Kubą Błaszczykowskim, Marco, Mario i Robertem. Szuka miłości na stałe po tym jak się rozwiódł z żoną. Ma spokojne usposobienie ale jak reszta paczki lubi pójść od czasu do czasu na imprezę.









+ Kuba Błaszczykowski i jego żona
+ Jurgen Klopp
+ inni zawodnicy BVB i reprezentacji Polski

----------------------------------------------------------------------------------

Oto bohaterowie :) Już niebawem dodam tu prolog i postaram się zaglądać tu jak najczęściej :)


środa, 26 czerwca 2013

O mnie

Hej! Mam na imię Anita i uwielbiam piłkę nożną :) Kibicuję Borussii Dortmund, Legii Warszawa a z Ligi Angielskiej dla mnie Arsenal był i jest najlepszy! Mam 16 lat, jestem blondynką z zielono-niebieskimi oczami. Liga Hiszpańska mnie jakoś nie przekonuje ale każdy ma prawo do wyrażania swojego zdania więc dla mnie nie ma znaczenia czy ktoś jest za Realem czy Barceloną ;) Założyłam tego bloga by rozwinąć moją wenę twórczą i on będzie m.in. o piłkarzach Borussii Dortmund i czasem też będą się pojawiać też gracze z naszej reprezentacji. Dopiero zaczynam więc nie będzie mi łatwo ale postaram się pisać regularnie na tym blogu i zapisywać wszystkie pomysły które mi przychodzą do głowy by uniknąć zawieszania czy usuwania bloga i żebyście wy nie musieli zbyt długo czekać. Mam nadzieję że spodoba wam się to opowiadanie. Miłego czytania! :)