Dziewczyny były już niemal gotowe ale zapomniały ważnej rzeczy.
-Anita, a Ty pamiętasz gdzie mieszka Agata? Bo coś mi z pamięci wyleciało...
-No weź nie mów! I jak my tam dojdziemy teraz?
-To zadzwońmy do niej żeby nam powiedziała.. -zasugerowała Kasia.
-Nie mogę bo ona ma teraz jakieś spotkanie...
-To może do Lewego zadzwoń.
-W takim razie może wiesz gdzie jest mój telefon?
Kasia zaczęła grzebać w rzeczach porozrzucanych na stole. Po chwili znalazła poszukiwany przedmiot i wręczyła go właścicielce. Anita natychmiast rozpoczęła poszukiwanie numeru Roberta w swoich kontaktach.
-Halo.. -usłyszała jego głos.
-Hej. Wiesz gdzie mieszka Agata? Bo my Kaśką zapomniałyśmy i...
-No jasne że wiem. -oznajmił. Jak chcecie to mogę was tam podwieźć, bo akurat mam wolną chwilę.
-Dobrze, to my już jesteśmy gotowe, ale błagam nie mów nic Ance bo to niespodzianka...
-Na mnie możesz liczyć. No to zobaczymy się za 10 minut, pa.
-Pa. -rozłączyła się.
*Ponad 25 minut później*
Kasia i Anita dzięki Robertowi dotarły do domu Błaszczykowskich. Już była tam Cathy, dziewczyna Mats'a.
Kobiety zaczęły omawiać szczegóły wieczoru:
-Co powiedziałaś Ance? -spytała Agatę Kasia.
-Tylko tyle że ma się ubrać wyjściowo i ma być gotowa na 18:00. Za chwilę jednak podjedzie tu limuzyna i skierujemy się w stronę domu Anki.
* 15 minut później*
Kierowca limuzyny zatrzymał się nieopodal umówionego miejsca. Anita podeszła pod drzwi domu w którym była przyszła panna młoda i zapukała.
-Hej. Tylko Ty sama przyszłaś? -spytała Stachurska.
-Nie mogę Ci nic mówić. Muszę Ci założyć opaskę na oczy. -oznajmiła Anita.
Ania nie protestowała i za pomocą swojej świadkowej była prowadzona w stronę podłużnego samochodu. Po upływie dwóch minut Anita pozwoliła Ani zdjąć opaskę, a jej oczom ukazało się luksusowe, długie auto. Była zachwycona pomysłem swoich przyjaciółek. Wszystkie się przywitały i ruszyły w trasę. Podczas drogi dziewczyny trochę plotkowały i skosztowały różnych smakowitych słodyczy no i nie mogło również zabraknąć szampana.
*W domu Marco*
Panowie natomiast postanowili spędzić ten czas w domu świadka pana młodego. O dobrą zabawę nie było trudno w takim gronie, bo przecież był tam też Kuba, Łukasz, Mario, Mats i Moritz. Marco postanowił wykonać telefon do Roberta by upewnić się czy jest już w drodze.
-Siema Lewusie! Gdzie jesteś? -spytał Marco, który widocznie był w dobrym humorze.
-Już prawie jestem pod Twoją chatą. A co, stęskniłeś się za mną? -zapytał rozbawiony Lewandowski.
-Muszę Cię zmartwić, że nie. Chciałem tylko wiedzieć czy masz swoje rzeczy na jutro, bo wydaje mi się że po dzisiejszym balowaniu nie zdążymy po nie zajeżdżać. Jeśli wiesz o co mi chodzi... -stwierdził Reus.
-No nie musisz mi tego mówić stary. Po to właśnie jestem dziś zorganizowany by jutro zyskać na czasie by wyleczyć się z kaca.. Już kończę, zaraz będę. Trzymaj się.
-Cześć. -zakończył rozmowę Marco.
Rzeczywiście, już po upływie trzech minut samochód należący do Lewego był już na podjeździe u Reus'a. Przyszły pan młody przywitał się z kolegami no i zaczęli zabawę.
-Panowie, tak na początek, co proponujecie? -spytał Mats.
-Rozpoczniemy wieczór otwierając butelkę Jack'a Daniels'a! -zaproponował entuzjastycznym tonem Mario.
-Goetze, nie znałem Cię z tej strony.. -dziwił się Moritz. -Pijaku Ty...
-Ej, tylko nie pijaku! -zaprotestował Goetze.
-Chłopaki nie kłóćcie się, ja myślę że możemy zacząć od starej, dobrej gry w butelkę. Co wy na to? -zapytał Marco.
Wszyscy byli zgodni co do pomysłu kolegi.
-Sześć razy tak! I jedziemy z koksem! -wykrzyknął śmiejąc się Łukasz.
-Ale nie mamy butelki! Ktoś musi wypić jedno piwo -wtrącił Moritz.
-Kto ma najmocniejszą głowę? No bo nie może się któremuś za szybko urwać film... -powiedział Kuba.
-No dobra, zgłaszam się na ochotnika! -rzucił Mats.
-Tylko żebyś potem nie wracał i się nie skarżył że Cathy Cię wyrzuciła z domu hahaha. zaśmiał się Lewy.
-Przestańmy już debatować bo nie jesteśmy w sejmie tylko na wieczorze kawalerskim. Dawaj Mats, bo stracimy czas na gadaniu. -zarządził Marco.
Mats odlał sobie zawartość butelki do szklanki i w międzyczasie popijał trochę podczas zabawy.
-Korzystając z tego że ja jestem gospodarzem, pozwolę sobie zakręcić butelką.. -powiedział Marco.
-Ale Ty się strasznie rządzisz... -marudził Łukasz.
-Ktoś w końcu musi to zrobić, więc ja się podjąłem zadania. -wytłumaczył Marco, kręcąc butelką po podłodze. Wypadło na Mats'a.
-No dobra Reus, strzelaj, chcę to już mieć za sobą... -powiedział zrezygnowany Hummels.
-Jak jestem trzeźwy nie musisz się mnie obawiać hahaha. Wracając do tematu, prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie. -odpowiedział bez zastanowienia Mats.
-Jak się upijesz to spytam się jeszcze raz,więc uważaj hahaha. -oznajmił ze śmiechem Marco. -Obściskuj się z Mario. -rozkazał.
-A co jeśli ja nie chcę? -spytał Mario.
-Ty tu nie masz nic do gadania, dawajcie bo alkoholu jeszcze nawet nie tknęliśmy. stwierdził Marco.
Mats wykonał zadanie ale oboje razem z Mario mieli grymas na twarzy.
Jakiś czas później, po kilku rundach gry w FIFĘ i po wypiciu 'paru' piw, uczestnicy wieczoru kawalerskiego wrócili do gry w butelkę. Tym razem Kuba zobowiązał się zakręcić butelką. Po chwili zatrzymała się na przeciwko Roberta.
-Prawda czy wyzwanie? -spytał krótko Kuba.
-A co mi tam, niech będzie wyzwanie... -powiedział wstawiony Lewy.
-Hmmm, co by tu zadać... -zastanawiał się Kuba. Po chwili już miał pomysł: -Marco masz musztardę?
-Gdzieś tam chyba jest... -odpowiedział Reus.
-No to Lewy, zjedz trzy łyżki musztardy hahahaha. -rozkazał rozbawiony Kuba.
Napastnik oczywiście wiedział że sam ryzykował, więc bez narzekania poszedł do kuchni po łyżkę i musztardę.
-Byłby ktoś z was taki uprzejmy i mi trochę pomógł? -próbował się wykręcić.
-Sam chciałeś hahaha. No już, bądź grzeczny i wcinaj. -powiedział Goetze który był w podobnym stanie upojenia alkoholowego, popijając już czwarte piwo.
Robert już nie miał pomysłów i zaczął wykonywać zadanie. Na początku mozolnie mu to wychodziło i koledzy zaczęli go poganiać.
-Co, musztarda nie smakuje? -spytał rozbawiony Moritz.
-Nie, wręcz przeciwnie, jest bardzo smaczna że aż chce się rzygać -powiedział ironicznie Robert.
Wszyscy wiedzieli że minie trochę czasu zanim Lewy wykona swoje zadanie, postanowili kontynuować zabawę. Butelka wskazała na Mario, który miał stanąć na rękach z możliwością oparcia się o ścianę, uwzględniając że wszyscy już byli mniej więcej pijani.
-Założę się że prędzej złamiesz sobie kark zanim to zrobisz hahahaha. -zaśmiał się już nieco niekontaktujący Łukasz.
-Weź lepiej zamknij ryj! Pacz (napisane celowo) i ucz się od miszcza. -odpowiedział Mario.
Zanim Mario zrobił wyzwanie mu dane, upłynęło ponad pięć minut, ale pomógł mu Marco który nie mógł zostawić najlepszego kumpla w potrzebie.
-No i co, łyso Ci teraz? Jak jesteś kozak to zrób tak. -Mario dał wyzwanie Łukaszowi który już zdążył wypić wystarczającą ilość % bo nie myślał już trzeźwo od dobrych dziesięciu minut.
Panowie kontynuowali zabawę, ale po jakimś czasie, gdy już każdy zdążył wypić kilka piw i zbiorowo opróżnić butelkę wódki i pół butelki whisky, wypowiadali się na temat ich uczuć, oprócz Mats'a który zasnął na dywanie.
-Lewy, fiesz co, pofiem Ci tylko tyle że z mojego dośfiatczenia ślub nie był pomyłką. -Kuba podzielił się swoimi przemyśleniami.
-Niestety Kubuś, ja się z Tobą nie ssgadzam. Jak sam widzisz, jesstem po roswodzie, ale Lewy rób co chcesz, ja Cie nie bede powstczymywał. -powiedział Łukasz znacznie sepleniąc.
-Co ja mam pofiedzieć, ja nawet nie byłem zarenczony... -westchnął Moritz.
-A ja mimo to że może i mam dziefczyne to mam ochotę ją rzucić f cholere... -opowiadał Mario.
-To srób to zanim zmienisz sdanie. -doradził mu Łukasz.
Mario wykonał telefon do swojej dziewczyny i oświadczył że to koniec ich związku.
-Brawo stary! Tak tszymaj. -pochwalił go Moritz. -A ty Marco co taki małomófny jesteś? -dociekał.
-No fłaśnie, miałeś mi o czymś pofiedzieć, gadałeś mi fczoraj przez telefon. -wtórował mu Robert.
-A więc Lewy, jest taka sprawa, fydaje mi sie że sie zakochałem f tfojej koleżance... -wyznał Reus.
-Nareszcie jakieś zmiany f życiu Marco Reus'a! Szczęścia życze! -krzyknął zadowolony Mario.
-A ładna chociaż? -wypytywał Moritz.
-Pszecież nie zakochałbym sie f bszytkiej. Z resztą sam ocenisz... Ja jednak prawie nie moge pszestać o niej myśleć, sam widzisz, taka sytuacja. -stwierdził pijany Marco.
-Zagadałeś do niej? -pytał Mario.
-Jakoś nie było okazji...
-A będzie następna?
-Tak, jutro to zrobie, pszecież bedziemy światkami na ślubie. -powiedział.
Minęło jeszcze półtorej godziny i na męskiej imprezie każdy zaliczył zgon.
Wieczór panieński był spokojniejszy ale uczestniczki też były pijane pod koniec, bo zdecydowały się kontynuować zabawę u Agaty w domu gdzie nie brakowało alkoholu.
----------------------------------------------------------------------------
Kasia zaczęła grzebać w rzeczach porozrzucanych na stole. Po chwili znalazła poszukiwany przedmiot i wręczyła go właścicielce. Anita natychmiast rozpoczęła poszukiwanie numeru Roberta w swoich kontaktach.
-Halo.. -usłyszała jego głos.
-Hej. Wiesz gdzie mieszka Agata? Bo my Kaśką zapomniałyśmy i...
-No jasne że wiem. -oznajmił. Jak chcecie to mogę was tam podwieźć, bo akurat mam wolną chwilę.
-Dobrze, to my już jesteśmy gotowe, ale błagam nie mów nic Ance bo to niespodzianka...
-Na mnie możesz liczyć. No to zobaczymy się za 10 minut, pa.
-Pa. -rozłączyła się.
*Ponad 25 minut później*
Kasia i Anita dzięki Robertowi dotarły do domu Błaszczykowskich. Już była tam Cathy, dziewczyna Mats'a.
Kobiety zaczęły omawiać szczegóły wieczoru:
-Co powiedziałaś Ance? -spytała Agatę Kasia.
-Tylko tyle że ma się ubrać wyjściowo i ma być gotowa na 18:00. Za chwilę jednak podjedzie tu limuzyna i skierujemy się w stronę domu Anki.
* 15 minut później*
Kierowca limuzyny zatrzymał się nieopodal umówionego miejsca. Anita podeszła pod drzwi domu w którym była przyszła panna młoda i zapukała.
-Hej. Tylko Ty sama przyszłaś? -spytała Stachurska.
-Nie mogę Ci nic mówić. Muszę Ci założyć opaskę na oczy. -oznajmiła Anita.
Ania nie protestowała i za pomocą swojej świadkowej była prowadzona w stronę podłużnego samochodu. Po upływie dwóch minut Anita pozwoliła Ani zdjąć opaskę, a jej oczom ukazało się luksusowe, długie auto. Była zachwycona pomysłem swoich przyjaciółek. Wszystkie się przywitały i ruszyły w trasę. Podczas drogi dziewczyny trochę plotkowały i skosztowały różnych smakowitych słodyczy no i nie mogło również zabraknąć szampana.
*W domu Marco*
Panowie natomiast postanowili spędzić ten czas w domu świadka pana młodego. O dobrą zabawę nie było trudno w takim gronie, bo przecież był tam też Kuba, Łukasz, Mario, Mats i Moritz. Marco postanowił wykonać telefon do Roberta by upewnić się czy jest już w drodze.
-Siema Lewusie! Gdzie jesteś? -spytał Marco, który widocznie był w dobrym humorze.
-Już prawie jestem pod Twoją chatą. A co, stęskniłeś się za mną? -zapytał rozbawiony Lewandowski.
-Muszę Cię zmartwić, że nie. Chciałem tylko wiedzieć czy masz swoje rzeczy na jutro, bo wydaje mi się że po dzisiejszym balowaniu nie zdążymy po nie zajeżdżać. Jeśli wiesz o co mi chodzi... -stwierdził Reus.
-No nie musisz mi tego mówić stary. Po to właśnie jestem dziś zorganizowany by jutro zyskać na czasie by wyleczyć się z kaca.. Już kończę, zaraz będę. Trzymaj się.
-Cześć. -zakończył rozmowę Marco.
Rzeczywiście, już po upływie trzech minut samochód należący do Lewego był już na podjeździe u Reus'a. Przyszły pan młody przywitał się z kolegami no i zaczęli zabawę.
-Panowie, tak na początek, co proponujecie? -spytał Mats.
-Rozpoczniemy wieczór otwierając butelkę Jack'a Daniels'a! -zaproponował entuzjastycznym tonem Mario.
-Goetze, nie znałem Cię z tej strony.. -dziwił się Moritz. -Pijaku Ty...
-Ej, tylko nie pijaku! -zaprotestował Goetze.
-Chłopaki nie kłóćcie się, ja myślę że możemy zacząć od starej, dobrej gry w butelkę. Co wy na to? -zapytał Marco.
Wszyscy byli zgodni co do pomysłu kolegi.
-Sześć razy tak! I jedziemy z koksem! -wykrzyknął śmiejąc się Łukasz.
-Ale nie mamy butelki! Ktoś musi wypić jedno piwo -wtrącił Moritz.
-Kto ma najmocniejszą głowę? No bo nie może się któremuś za szybko urwać film... -powiedział Kuba.
-No dobra, zgłaszam się na ochotnika! -rzucił Mats.
-Tylko żebyś potem nie wracał i się nie skarżył że Cathy Cię wyrzuciła z domu hahaha. zaśmiał się Lewy.
-Przestańmy już debatować bo nie jesteśmy w sejmie tylko na wieczorze kawalerskim. Dawaj Mats, bo stracimy czas na gadaniu. -zarządził Marco.
Mats odlał sobie zawartość butelki do szklanki i w międzyczasie popijał trochę podczas zabawy.
-Korzystając z tego że ja jestem gospodarzem, pozwolę sobie zakręcić butelką.. -powiedział Marco.
-Ale Ty się strasznie rządzisz... -marudził Łukasz.
-Ktoś w końcu musi to zrobić, więc ja się podjąłem zadania. -wytłumaczył Marco, kręcąc butelką po podłodze. Wypadło na Mats'a.
-No dobra Reus, strzelaj, chcę to już mieć za sobą... -powiedział zrezygnowany Hummels.
-Jak jestem trzeźwy nie musisz się mnie obawiać hahaha. Wracając do tematu, prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie. -odpowiedział bez zastanowienia Mats.
-Jak się upijesz to spytam się jeszcze raz,więc uważaj hahaha. -oznajmił ze śmiechem Marco. -Obściskuj się z Mario. -rozkazał.
-A co jeśli ja nie chcę? -spytał Mario.
-Ty tu nie masz nic do gadania, dawajcie bo alkoholu jeszcze nawet nie tknęliśmy. stwierdził Marco.
Mats wykonał zadanie ale oboje razem z Mario mieli grymas na twarzy.
Jakiś czas później, po kilku rundach gry w FIFĘ i po wypiciu 'paru' piw, uczestnicy wieczoru kawalerskiego wrócili do gry w butelkę. Tym razem Kuba zobowiązał się zakręcić butelką. Po chwili zatrzymała się na przeciwko Roberta.
-Prawda czy wyzwanie? -spytał krótko Kuba.
-A co mi tam, niech będzie wyzwanie... -powiedział wstawiony Lewy.
-Hmmm, co by tu zadać... -zastanawiał się Kuba. Po chwili już miał pomysł: -Marco masz musztardę?
-Gdzieś tam chyba jest... -odpowiedział Reus.
-No to Lewy, zjedz trzy łyżki musztardy hahahaha. -rozkazał rozbawiony Kuba.
Napastnik oczywiście wiedział że sam ryzykował, więc bez narzekania poszedł do kuchni po łyżkę i musztardę.
-Byłby ktoś z was taki uprzejmy i mi trochę pomógł? -próbował się wykręcić.
-Sam chciałeś hahaha. No już, bądź grzeczny i wcinaj. -powiedział Goetze który był w podobnym stanie upojenia alkoholowego, popijając już czwarte piwo.
Robert już nie miał pomysłów i zaczął wykonywać zadanie. Na początku mozolnie mu to wychodziło i koledzy zaczęli go poganiać.
-Co, musztarda nie smakuje? -spytał rozbawiony Moritz.
-Nie, wręcz przeciwnie, jest bardzo smaczna że aż chce się rzygać -powiedział ironicznie Robert.
Wszyscy wiedzieli że minie trochę czasu zanim Lewy wykona swoje zadanie, postanowili kontynuować zabawę. Butelka wskazała na Mario, który miał stanąć na rękach z możliwością oparcia się o ścianę, uwzględniając że wszyscy już byli mniej więcej pijani.
-Założę się że prędzej złamiesz sobie kark zanim to zrobisz hahahaha. -zaśmiał się już nieco niekontaktujący Łukasz.
-Weź lepiej zamknij ryj! Pacz (napisane celowo) i ucz się od miszcza. -odpowiedział Mario.
Zanim Mario zrobił wyzwanie mu dane, upłynęło ponad pięć minut, ale pomógł mu Marco który nie mógł zostawić najlepszego kumpla w potrzebie.
-No i co, łyso Ci teraz? Jak jesteś kozak to zrób tak. -Mario dał wyzwanie Łukaszowi który już zdążył wypić wystarczającą ilość % bo nie myślał już trzeźwo od dobrych dziesięciu minut.
Panowie kontynuowali zabawę, ale po jakimś czasie, gdy już każdy zdążył wypić kilka piw i zbiorowo opróżnić butelkę wódki i pół butelki whisky, wypowiadali się na temat ich uczuć, oprócz Mats'a który zasnął na dywanie.
-Lewy, fiesz co, pofiem Ci tylko tyle że z mojego dośfiatczenia ślub nie był pomyłką. -Kuba podzielił się swoimi przemyśleniami.
-Niestety Kubuś, ja się z Tobą nie ssgadzam. Jak sam widzisz, jesstem po roswodzie, ale Lewy rób co chcesz, ja Cie nie bede powstczymywał. -powiedział Łukasz znacznie sepleniąc.
-Co ja mam pofiedzieć, ja nawet nie byłem zarenczony... -westchnął Moritz.
-A ja mimo to że może i mam dziefczyne to mam ochotę ją rzucić f cholere... -opowiadał Mario.
-To srób to zanim zmienisz sdanie. -doradził mu Łukasz.
Mario wykonał telefon do swojej dziewczyny i oświadczył że to koniec ich związku.
-Brawo stary! Tak tszymaj. -pochwalił go Moritz. -A ty Marco co taki małomófny jesteś? -dociekał.
-No fłaśnie, miałeś mi o czymś pofiedzieć, gadałeś mi fczoraj przez telefon. -wtórował mu Robert.
-A więc Lewy, jest taka sprawa, fydaje mi sie że sie zakochałem f tfojej koleżance... -wyznał Reus.
-Nareszcie jakieś zmiany f życiu Marco Reus'a! Szczęścia życze! -krzyknął zadowolony Mario.
-A ładna chociaż? -wypytywał Moritz.
-Pszecież nie zakochałbym sie f bszytkiej. Z resztą sam ocenisz... Ja jednak prawie nie moge pszestać o niej myśleć, sam widzisz, taka sytuacja. -stwierdził pijany Marco.
-Zagadałeś do niej? -pytał Mario.
-Jakoś nie było okazji...
-A będzie następna?
-Tak, jutro to zrobie, pszecież bedziemy światkami na ślubie. -powiedział.
Minęło jeszcze półtorej godziny i na męskiej imprezie każdy zaliczył zgon.
Wieczór panieński był spokojniejszy ale uczestniczki też były pijane pod koniec, bo zdecydowały się kontynuować zabawę u Agaty w domu gdzie nie brakowało alkoholu.
----------------------------------------------------------------------------
Trochę długi ale miałam dużo pomysłów co do tego rozdziału, ale musiałam się nimi podzielić z wami. Komentujcie bo chciałabym znać waszą opinię. Pozdrawiam :)
Mi sie bardzo podoba. Co do rozdziału na moim blogu, to powinien pojawić się jeszcze dzisiaj. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję, już szykuję następny rozdział :) na pewno znajdę czas dzisiaj i będę na bieżąco z Twoim blogiem :)
Usuń