czwartek, 27 czerwca 2013

Prolog

*W domu Ani i Roberta *

Ania i Robert zbierają się by pojechać na lotnisko po dziewczyny ale przygotowania przerwał im dźwięk telefonu Roberta. Porozmawiał chwilę po czym przyszła Ania i zauważyła jego zniechęconą minę.
-Coś się stało?
-Tak i nie.
-To znaczy? -spytała zdezorientowana.
-No więc chodzi o to że dopiero zadzwonił właściciel sali weselnej i powiedział że nie wszystko jest jeszcze ustalone więc musimy tam jechać natychmiast... i teraz nie ma komu odebrać dziewczyn z lotniska.
-A może zadzwoń do Marco i spytaj czy miałby czas pojechać.
-No w sumie czemu nie... nie wiem czemu o tym nie pomyślałem.
-Po prostu ostatnio się dużo stresujesz i nie zawsze myślisz racjonalnie. -wytłumaczyła mu.

Chwilę później Robert wykonał telefon do Marco.
-Cześć
-Siema, co mogę dla Ciebie zrobić kolego
Lewy wyjaśnił Reus'owi całą sprawę.

-Czyli mam jechać na lotnisko?
-Jak możesz i masz czas...
-A jak one wyglądają? No bo wiesz, muszę wiedzieć kogo odbieram, nie? -powiedział śmiejąc się.
-Hahaha, no dobrze. Jedna ma na imię Anita i jest w miarę wysoką, szczupłą blondynką...
-O! A myślisz że się ze mną umówi?
-Reus nie przerywaj mi. To jest bardzo niekulturalne, wstydź się hahaha. A wracając do tematu, druga ma na imię Kasia, jest trochę niższa od Anity, szczupła brunetka. -kontynuował.
-No to mogę wyruszać w drogę natychmiast jeśli jest taka potrzeba hahaha.
-Dobra dobra, nie bądź taki chętny, chyba że im to nie będzie przeszkadzało, ale wątpię, więc radzę Ci - bądź  grzeczny :)
-Lewy, o mnie się martwić nie musisz...
-Ale jeśli naprawdę któraś z nich Ci się spodoba na serio to masz jej nie zranić bo nie wróżę Ci świetlnej przyszłości.
-Obiecuję że będę grzeczny.
-A i jeszcze coś, przyjedź do nas tak za pół godziny bo muszę Ci dać coś jeszcze.
-No spoko stary. Jakby coś to polecam się na przyszłość. Teraz spadam, narazie.
-Pa.

*Pół godziny później*

Ania i Robert się już zbierali i w międzyczasie oczekiwali przyjścia Marco.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Robert poszedł otworzyć.
-To Marco, ja otworzę.
Rzeczywiście za drzwiami stał Marco Reus.
-Siema, mówiłeś że coś dla mnie masz.
- Tak, weź to.- Robert wręczył mu mały kawałek papieru na którym widniał jakiś adres.
-Co to za adres?
-To jest adres mieszkania które dla nich wynajęliśmy. One już wiedzą, nie musisz im tłumaczyć- uśmiechnął się do przyjaciela.
-A, jeszcze jedna kwestia... to jutro na Twój wieczór kawalerski przyjdziesz o umówionej porze?
-Tak, przecież jakby coś się zmieniło to byłbyś pierwszą osobą która się o tym dowie. W końcu jesteś moim  świadkiem.
-Ok, już na mnie czas bo się spóźnię na lotnisko.
Po chwili Marco już nie było w domu Lewego i Ani.

-Bardzo mu się spieszy widzę. -Robert powiedział do siebie cicho uśmiechając się przy tym
-Mówiłeś coś? -do salonu wkroczyła Ania
-Nic, nieważne. Sama wkrótce zobaczysz. -powiedział tajemniczo.

Ania wróciła się na górę po swój telefon, a po drodze jeszcze zerknęła na lustro. Sprawdzała czy musi poprawić makijaż. Nagle jej czynność przerwało wołanie jej narzeczonego.

-Anka, już jesteś gotowa?
-Oj idź do samochodu, zaraz przyjdę.
-Oby twoje 'zaraz' nie trwało pół godziny- zażartował.
-Wcale nie jesteś śmieszny, naprawdę...
-Ale to nie miało być zabawne, po prostu stwierdzam fakty. - wyszczerzył się
-Ty już chyba nigdy nie dorośniesz...-wyraziła swoją opinię, schodząc ze schodów.
-Ale to chyba nie jest wada, skoro ze mną jesteś tyle czasu, co?
-A czy to jest moja wada że nie mam poczucia czasu, wybacz mi. -pocałowała go w policzek.
-Myślisz że Ci wybaczę tak szybko... -powiedział z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy i poruszając brwiami.
-Robert, później -uśmiechnęła się do niego, zarazem domyślając się o co mu chodzi.

*Jakieś 45 minut później*

Marco już był w drodze na lotnisko. Wjechał na parking, wyszedł z samochodu i ruszył w kierunku budynku. Już zaczął powoli się rozglądać za postaciami opisanych przez Lewego. Dwie minuty później zauważył dwie dziewczyny, szły w jego kierunku. Reus zapatrzył się na blondynkę przez chwilę. Nim się spostrzegł one już zdążyły dojść. Jedna z nich zaczęła dialog.
-Cześć, jestem Anita. Widzę że Robertowi coś wypadło. - wyciągnęła do niego swoją dłoń.
-Marco. -wyciągnął dłoń. Spojrzeli sobie w oczy. Oboje poczuli coś, czego nigdy wcześniej nie czuli do innej osoby.. -Myślałem że Wam powiedział, ale nie ważne już.-próbował wybrnąć z sytuacji. -Chodźcie za mną, mój samochód stoi na parkingu.


---------------------------------------------------------------------------------

Jest prolog. Mam nadzieję że się spodoba. Jeśli ktoś to w ogóle czyta to proszę komentować bo wiem że dla kogoś piszę. Postaram się dostosować do wszelkiego rodzaju komentarzy :)

3 komentarze:

  1. Prolog całkiem, całkiem. Historia zapowiada się ciekawie:) Mam tylko małą radę: uważaj na czasy, bo troszkę namieszałaś i dziwnie się (w pewnym momencie) to czytało.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za sugestię, a czasy mi się mylą jak nie przeczytam tego co piszę więc postaram się to poprawić :)

      Usuń
  2. Ciekawie sie zaczyna:)
    Zaczynam czytać:)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    http://bvb-my-life.blogspot.com
    http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń