sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 10

Rano Marco obudził się tuląc się do nogi od stołu, Robert zajmował kanapę a Mario spał na dywanie. Do Marco dzwonił telefon lecz nie miał ochoty go odebrać. Komórka nie przestawała dzwonić i zmusił się chociażby do spojrzenia na ekran. Na nim widniał znajomy numer, po chwili przypomniał sobie czyj on jest.
-Ja pierdole... te byłe tylko wyprowadzić z równowagi potrafią... -powiedział do siebie. -Gadaj czego chcesz. -rzucił do słuchawki.
-Cześć, chciałam ci tylko oznajmić że jestem z tobą w ciąży i chcę stworzyć dla naszego dziecka normalny dom...
-Jest to małe prawdopodobieństwo bo prawie wcale nie współżyliśmy.
-Doprawdy? Bezczelny jesteś... jestem w 3 miesiącu.
-No i sama sobie odpowiedziałaś na to pytanie. To było tuż przed tym kiedy z tobą zerwałem bo mnie zdradzałaś. Pomyliłaś numery. Żegnam.
Marco był pewny tego co mówił gdyż wyczuł coś podejrzanego w głosie Caroline. Wiedział że tylko chciała od niego pieniędzy i powiedział jej tyle by już nie dzwoniła więcej.

*U Kasi i Anity*

Była już sobota więc też znalazł się czas by skontaktować się z rodziną i znajomymi. Kasia zadzwoniła do rodziców a Anita rozmawiała z koleżanką Julitą na skype, która opowiedziała jej jak tam u innych znajomych i takie tam.
-Jak tam u ciebie? Podobno jesteś z Marco Reus'em...
-Hahahaha tak to prawda, pewnie internet ci powiedział zanim ja zdążyłam -zaśmiała się. -Oprócz tego studiuję i pracuję jako psycholog w Borussii Dortmund, ale na stażu, więc zazwyczaj się przyglądam tej pracy...
-A słyszałaś że Krystian się do was wybiera?
-Yyy... no tak... ale nie chcę go widzieć. -oznajmiła Anita.
-Wiem o tym. Podsłyszałam jego rozmowę z jakimś jego kolegą czy kimś tam i obiło mi się o uszy że on chce cię zabrać do Polski... nic więcej nie wiem. -powiedziała Julita. -Wierz mi, on nie da za wygraną...
-To już wiem, ale ja nic do niego nie czuję, nigdy tak nie było. On może próbować ile wlezie ale ja za nic stąd nie wyjadę.
Potem gadały jeszcze o innych rzeczach a na koniec Anita obiecała Julicie że zabierze ją na najbliższy mecz reprezentacji Polski.

*2 dni później*

Kasia przeglądała oferty zatrudnienia jej na stażu gdzieś w jakimś klubie sportowym, bez znaczenia jaką dyscyplinę sportu się tam trenuje. Po niespełna godzinie znajduje ogłoszenie z klubu tenisowego i umawia się na spotkanie na ten sam dzień, a Anita miała kolejny dzień pracy na Signal Iduna Park. Razem zjadły śniadanie i wyszły z domu.

Kasia dotarła do celu i od razu spytała czy jest dziś ktoś kto zarządza tym klubem, okazało się że musi poczekać kilkanaście minut bo ten akurat miał jakieś spotkanie. Czekała tyle czasu a wtem pojawił się właściciel klubu.
-Pani w sprawie pracy?
-Tak, to ja. Kasia Brzozowska.
-Philipp Gunter. Zapraszam. -przywitał się i wskazał na drzwi od swojego gabinetu.
-Co panią skłoniło do wybrania tej oferty?
-Zdobycie doświadczenia potrzebnego na tym etapie studiów i na przyszłość. Oczywiście też lubię tenis. -pokreśliła.
-Mamy w sztabie doświadczonego psychologa od którego może pani się wiele nauczyć. -uśmiechnął się. -A teraz pani pozwoli ale muszę się naradzić, więc może pani tu poczekać. Nie zajmie mi to więcej niż 10 minut.
Po umówionym czasie wrócił razem ze wspomnianym psychologiem i wyraził ich zdanie na temat zatrudnienia Kasi.
-Gratuluję! Może pani zacząć od jutra, lub najbliższego terminu wyznaczonego przez pani uniwersytet.
-Naprawdę? Dziękuję bardzo, a terminy to wtorek i środa rano, i piątek popołudniu. Mam nadzieję że to panom odpowiada.
-Nie ma problemu i cieszymy się że będziemy mogli razem współpracować.
-Ja też. Na którą mam się jutro pojawić?
-Na 9:30 będzie w porządku. -poinformował ją psycholog.
Wszyscy się pożegnali i Kasia wyszła z budynku. Dziś miała wolny dzień więc pomyślała by się zrekompensować Mario za to że ostatnim razem nie mogła z nim iść więc zadzwoniła do niego.
-Hej.
-Hej, kogo ja słyszę... -ucieszył się.
-Tak pomyślałam sobie że powinnam się zrewanżować więc co powiesz na wyjście do jakiegoś klubu, ale nie w centrum Dortmundu byś miał trochę spokoju...
-Ja jestem na tak! O której mam przyjechać?
-Nie musisz przyjeżdżać ale skoro tak to o 18:30 powinnam być gotowa...
-Hahaha wy wszystkie tak mówicie a okazuje się że trzeba na was czekać dodatkowe pół godziny. -zaśmiał się Mario.
-Już ty się nie wymądrzaj! Ja dotrzymuję słowa.
-Chciałbym to zobaczyć hahaha. No nic, zobaczymy się później, pa.
-Pa.
W tym momencie poczuła że los jest jej przychylny ale również w ostatnim czasie uświadomiła sobie że Mario nie jest jej obojętny jak to by się mogło wydawać. Odłożyła komórkę do torebki i poszła przed siebie z celem zwiedzania miasta a potem zahaczenia pobliskich sklepów z odzieżą.


-----------------------------------------------------------------------------------

Taki sobie ten rozdział, ale pozostawiam to do waszej oceny... W następnym powinno być ciekawie :P Pozdrawiam ;*

2 komentarze:

  1. Mi się bardzo podoba <3 Ogólnie fajny blog :)
    Zostałaś nominowana do Liebster Awards. Więcej info tutaj: http://bvbvsarsenal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. 57 year old Software Consultant Inez Ferraron, hailing from Cookshire enjoys watching movies like Divine Horsemen: The Living Gods of Haiti and Taekwondo. Took a trip to Strasbourg – Grande île and drives a Ferrari 410 Sport. bezkonkurencyjny post

    OdpowiedzUsuń