*Następnego dnia*
*W domu Marco*
Anita i Marco spali na jego wygodnym łóżku, a przez pomarańczową roletę zasłaniającą okno przebijało się mocne, jasne światło. Otworzyła oczy, rozejrzała się dookoła i uniosła kąciki swoich ust na widok śpiącego Marco. Nie dowierzała swojemu szczęściu ale to rzeczywistość. Nie rozmyślała długo już nad tym. Wyswobodziła się z jego objęć i poszła do łazienki wziąć prysznic. Gdy już się ubrała, on nadal spał. Postanowiła go jednak nie budzić bo trening miał dopiero o 12:00. Żwawym ale niezbyt głośnym krokiem ruszyła do kuchni zrobić śniadanie. Po 10 minutach usłyszała kroki na schodach.
-Mmmm... co tak ładnie pachnie? -spytał zaspany Marco.
-O, już wstałeś... naleśniki robię, chcesz?
-Czemu się pytasz? Jasne że tak.
-Tak jakoś... bo nie wszyscy muszą lubić naleśniki.
-A ja tak. -uśmiechnął się prezentując rząd białych zębów.
-Z czym chcesz?
-Może... z nutellą.
-To na sportowca nie przystoi. -zaśmiała się.
-Oj tam oj tam, spalę te kalorie. Pójdę pobiegać.
-Nie zdążysz.
-Niby czemu?
-Masz trening za ponad godzinę a ty jeszcze jesteś nieogarnięty...
-Co?! To która godzina?
-10:53. -powiedziała spoglądając na zegarek. -Najpierw zjedz śniadanie...
Po zjedzonym posiłku, postanowił natychmiast się zebrać bo chciał uniknąć kary od trenera za spóźnienie.
-No to ja lecę na górę. -oznajmił i pobiegł na piętro.
W niecałe 15 minut zdążył się doprowadzić do porządku. Schodził ze schodów cicho gdyż chciał Anitę zaskoczyć. Zastał ją w kuchni gdy zmywała naczynia. Skradał się i nagle objął ją od tyłu. Po chwili zarzucił ją na swoje plecy.
-Postaw mnie natychmiast. -starała się to powiedzieć stanowczo i poważnie ale jej to nie wyszło bo dostała napadu śmiechu.
-Ciebie nigdy nie puszczę.
-Ej no, ja wcale nie żartuję.
Rzucił ją na kanapę, a ona chwyciła poduszkę i uderzyła go w głowę.
-Tak chcesz się bawić?
-A czemu nie? -odpowiedziała mu pytaniem na pytanie i kolejny raz oberwał po głowie. On nie był jej dłużny i zaczęli się ganiać po salonie. Po jakimś czasie znudziło im się i Reus sobie przypomniał że ma trening.
-Kochanie, która godzina?
-11:38...
-Cholera jasna! Ja nawet jeszcze torby nie spakowałem!
-Uspokój się, ja już to zrobiłam. -uśmiechnęła się do niego.
-Co ja bym bez ciebie zrobił...
-Dobra dobra, idź po to szybko bo się spóźnisz.
-A chcesz ze mną pojechać?
-Zastanowię się...
-No weź... -przekonywał Anitę robiąc oczy jak kot ze Shrek'a.
-Skoro nalegasz...
*2 dni później*
Kasia dostała wypis ze szpitala i wróciła do domu. Nie mogła na długo pobyć sama w domu gdyż ktoś już pukał do drzwi.
-Ledwo wróciłam do domu a już kogoś przyniosło. -jęknęła do siebie.
-Ja otworzę. -rzuciła Anita i poczłapała w stronę drzwi za którymi stał już Mario. -Kasia, masz gościa!
-Wejdź, napijesz się czegoś? -spytała się go blondynka.
-Macie może sok pomarańczowy?
-Jasne. Usiądź gdzieś, Kasia zaraz przyjdzie.
-Już jestem.
-O wilku mowa... Gdzie ty byłaś?
-Musiałam się doprowadzić do porządku... -przerwała gdyż zauważyła bruneta siedzącego na kanapie ze szklanką soku pomarańczowego w ręku. -Cześć... -zwróciła się do niego.
-To ja was zostawię na chwilę samych...
Anita wyszła z pomieszczenia by im nie przeszkadzać, a Kasia zasiadła obok Mario. Zapanowała niezręczna cisza, którą postanowił przerwać.
-Chciałem cię przeprosić za to całe zajście z Ann...
-To nie twoja wina... przecież nie wiedziałeś że przyjdzie...
-Ale po części przez nią wylądowałaś w szpitalu. -stwierdził.
-Było minęło, nie ma co rozpamiętywać tego już... -mówiła ze wzrokiem wbitym w podłogę.
-Spójrz na mnie... -powiedział cicho. Zrobiła to o co ją poprosił, ale z bólem ponieważ wiedziała że ktoś chce jej go odebrać.
-Ja nie pozwolę żeby cokolwiek lub ktokolwiek nas rozdzielił.
-Obiecujesz?
-Obiecuję że tak będzie.
Ich twarze zetknęły się. Obojgu brakowało wzajemnej bliskości i bez dłuższego zastanowienia ich usta tonęły w czułych pocałunkach. Jednak szybko oderwali się od siebie gdy usłyszeli głos dochodzący zza ściany.
-Już się dogadaliście?
-Wchodź, już skończyliśmy.
-Właśnie, ja niedługo mam trening, może cię podwieźć?
-W sumie to czemu nie, byleby Kasia nie była zazdrosna. -zażartowała Anita.
-Co ty? Ja?! Nie mam nic przeciwko. Jedźcie już bo się spóźnicie.
*40 minut później*
Mario i Anita już dojechali pod obiekt treningowy Borussii Dortmund. On popędził do szatni a ona weszła na murawę i czekała aż się wszyscy zjawią. Po upływie 5 minut już usłyszała dźwięki dochodzące z tunelu.
-Wy jak zwykle się zachowujecie się jakbyście byli w zoo. -powiedziała do nich pół żartem pół serio.
-A tobie jak zwykle humor dopisuje. -zaśmiał się Mats.
Wszyscy się zaczęli śmiać i rzucili się na Anitę by ją uściskać.
-Ej! Ja mam pierwszeństwo. -wtrącił Marco.
-Ty się lepiej nie wymądrzaj. -fochnął się Lewy.
-Weź się nie fochaj bo znowu będziesz musiał siedzieć z tyłu. -przypomniał mu Kuba.
-Dobrze gada, polać mu! -wtórował mu Łukasz.
-Ja nie piję z Polakami... -powiedział Nuri.
-Ja wam dam picie! Panowie, ruszać dupy! -dało się usłyszeć krzyk nadchodzącego Jurgena Kloppa.
-Ale my nic nie pijemy... -tłumaczył Goetze.
-Prawie zapomnieliśmy, niedługo mamy zgrupowania reprezentacji... -zaczął Marco.
-Więc pojedziesz z nami! -zwrócił się Robert do Anity entuzjastycznym tonem.
-Ale Ania i Aga też jadą?
-No jak nie inaczej.
-To kiedy mam się zacząć pakować?
-Kiedy będziesz mieć czas, ale wylatujemy za 4 dni.
-Co ja powiedziałem? Za urządzanie sobie pogawędek macie przebiegnąć 15 kółek. -trener znów dał znać o sobie i już pojawił się na boisku.
-Ale trenerze... -narzekał Mario.
-Jak tak dalej będzie to tobie specjalnie dam więcej ćwiczeń.
-Oj, no dobra, już nic nie mówię.
*4 dni później*
*Na lotnisku w Dortmundzie*
Reprezentanci Polski i Niemiec mieli wyloty tego samego dnia więc wszyscy się spotkali by się pożegnać. Marco próbował przekonać Anitę by pojechała z nim.
-No wiesz jak będę za tobą tęsknił...
-Ja za tobą też ale obiecałam pewnej koleżance że ją zabiorę na mecz reprezentacji. -tłumaczyła mu.
-Dobrze ale następnym razem jedziesz ze mną.
W tym momencie wyczytali że pasażerowie lecący do Warszawy muszą się skierować do samolotu.
-My już musimy się zbierać. Anita, idziesz? -spytał Łukasz niezbyt zadowolony.
-Już idę, jak mi Marco odda moją walizkę.
-No dobra trzymaj to. I uważaj na siebie. -Reus oddał jej bagaż i pocałował ją w usta.
Towarzystwo się pożegnało i Polacy wsiedli na pokład samolotu.
*2 godziny później*
Samolot żadnych problemów wylądował na lotnisku im. Fryderyka Chopina gdzie czekała już koleżanka Anity, Julita. Wszyscy przywitali się, chłopcy ruszyli od razu na zgrupowanie a dziewczyny zarezerwowały sobie pokoje hotelu nieopodal Stadionu Narodowego.
--------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam że musieliście czekać, miałam plany co do tego rozdziału ale nie miałam weny by to jakoś napisać. W dodatku udało mi się przekonać mamę byśmy pojechali na mecz Polska - Dania, więc zarezerwowałyśmy miejsca w hotelu, ale tata o niczym nie wie huehue ;) Ja musiałam szukać jakiegoś odpowiedniego hotelu a to wbrew pozorom nie było łatwe zajęcie. Dziękuję wam też za nominacje do Liebster Award i The Versatile Blogger <3 Naprawdę to dużo dla mnie znaczy i sprawia że aż się mordka cieszy :D Nie mogłam jednak na nie odpowiedzieć szybko więc wybaczcie. A w dodatku Legia wygrała z Widzewem 5:1 w pierwszej kolejce Ekstraklasy ^^ Moi mistrzowie *.* Dobra, nie będę wam już truć bo nie wszyscy kibicują Legii ale musiałam się z wami tym podzielić. Co do tego rozdziału, to oceńcie same. Nie jest on powalający na kolana ale ja też nie jestem wybitną "pisarką". Pozdrawiam ;*
Chłopaki mnie rozwalają po prostu!
OdpowiedzUsuńMarco jaki słodziak ;)
Trener również mega! "Ja Wam dam picie!"
Cudowny rozdział, po prostu super <3
Czekam na nn!
Pozdrawiam ;*
Cześć , bardzo polubiłam twojego bloga , dlatego właśnie nominowałam cię do THE VERSATILE BLOGGER...
OdpowiedzUsuńWięcej informacji tu: http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com/
Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;3
Pozdrawiam ;*
PS . Przepraszam , że tak długo nie komentowałam , ale nie miałam jak ;/